Od pewnego czasu Magic, aktualni wicemistrzowie NBA, nie funkcjonują tak, jak chcieliby ich kibice. Nowy rok rozpoczęli wprawdzie od wyjazdowego zwycięstwa nad Minnesotą Timberwolves (106:94), ale potem przyszły trzy kolejne porażki: z Chicago Bulls (93:101) i Indiana Pacers (90:97) na wyjazdach oraz Toronto Raptors (103:108) u siebie. Ta ostatnia tylko dopełniła czary goryczy.
Poprzednio zespół przegrał trzy kolejne mecze w zeszłym sezonie, między 10 i 13 kwietnia, gdy trener dał odpocząć podstawowym zawodnikom przed play-off. Obecna sytuacja jest tym bardziej upokarzająca, że mający mistrzowskie aspiracje Magic przegrali z drużynami, które nie miały nawet dodatniego bilansu zwycięstw i porażek.
Po meczu z Toronto sfrustrowani gracze Magic – Vince Carter, Rashard Lewis, Matt Barnes i Jason Williams – opuszczali szatnię, nie odzywając się ani słowem do reporterów, co u nich jest sytuacją raczej niespotykaną. Nie ulega wątpliwości, że zespół znalazł się w kryzysie. W kolejnych spotkaniach zawodzą jego gwiazdorzy, nawet Dwight Howard (14 strat przeciwko Indianie i Toronto), a trener Stan Van Gundy nie znajduje sposobu, jak temu zaradzić.
Może pomocna będzie metoda Atlanta Hawks, drużyny, która w sobotę zagra w Orlando. Budowana małymi kroczkami ekipa ze stanu Georgia też znakomicie wystartowała w tym sezonie. Tuż po świętach zespół mający w składzie takich graczy jak Joe Johnson, Jamal Crawford, Josh Smith, Al Horford czy Mike Bibby miał bilans 21 zwycięstw – 8 porażek, ale na przełomie roku przegrał cztery kolejne spotkania: z Cleveland Cavaliers u siebie (84:95) i na wyjeździe (101:106), New York Knicks u siebie (107:112 po dogrywce) i z Miami Heat na wyjeździe (75:92). W tym ostatnim Hawks zdobyli najmniej punktów w tym sezonie.
Po tym meczu wszyscy zawodnicy Atlanty zebrali się we własnym gronie, by szczerze podyskutować o przyczynach nagłej zapaści. Potem spotkali się z trenerem Mike’em Woodsonem, przyznając, że w przegranych spotkaniach nie każdy wkładał do gry maksimum wysiłku. Dzień później wygrali na własnym parkiecie z New Jersey Nets 119:89, ustanawiając klubowy rekord sezonu w liczbie celnych rzutów za trzy punkty (13). Czy wygrana z najsłabszym zespołem ligi oznacza, że kryzys już minął? Przekonamy się w nocy z soboty na niedzielę.