Jastrzębski Węgiel jedzie do Kędzierzyna-Koźla na mecz z wiceliderem. Jeśli drużyna Roberta Santillego chce zakończyć sezon zasadniczy na drugim miejscu i w półfinałach uniknąć starcia ze Skrą Bełchatów, powinna w niedzielę wygrać. ZAKSA już w zeszłym sezonie pokazała, że będzie groźna dla każdego zespołu. Nie ma tu wielkich gwiazd (najbardziej znany jest młody atakujący Jakub Jarosz, ale i on dopiero walczy o swoją pozycję w lidze), za to jest świetny trener i ambicje dorównania najlepszym.
Nastroje w Kędzierzynie-Koźlu od kilku dni są minorowe. W Pucharze CEV ZAKSA przegrała nadspodziewanie łatwo z mistrzami Włoch Coprą Piacenza 0:3 (18:25, 21:25, 14:25). Drużyna Krzysztofa Stelmacha biła we włoski mur, ale dotrzymywała rywalom kroku tylko w drugim secie. Kapitan jastrzębian Grzegorz Łomacz przestrzega jednak przed lekceważeniem przeciwników. – To bardzo silny zespół. Musimy być w pełni skoncentrowani. W ostatnich czterech kolejkach chcemy sięgnąć po komplet punktów.
Skra Bełchatów jedzie po zwycięstwo do Olsztyna. Kilka lat temu byłoby to wydarzenie kolejki i trudno byłoby wskazać zdecydowanego faworyta. Tamte czasy pamięta jeszcze Michał Bąkiewicz, który był wtedy jedną z gwiazd AZS.
Przed meczem trzech punktów nie dopisuje swojej drużynie Marcin Możdżonek. – Nie lekceważymy rywali. Nie można tego robić nawet, gdy gra się z amatorami. Ale to jest sport i wszystko może się zdarzyć – przestrzega środkowy Skry.
Neckermann AZS Politechnika rozgrywa kolejne spotkanie o wszystko. Tym razem do Warszawy przyjeżdża jej sąsiad w tabeli Pamapol Siatkarz Wieluń. Zespół Radosława Panasa opuścił już halę Torwar, w której przed tygodniem wygrał z Delectą Bydgoszcz. Czy Arena Ursynów okaże się równie szczęśliwa, warszawscy kibice będą się mogli przekonać już w sobotę od godziny 17.