Bijmy brawo Ruskim

Powoli tracę nadzieję, że Polska – Rosja to kiedyś będzie zwykły mecz.

Publikacja: 18.09.2014 02:00

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Nie ma już ZSRR, nie ma PRL, ale stare sprawy wciąż siedzą w kościach i niestety dochodzą nowe. Polscy kibice siatkówki na Rosjan gwiżdżą, bo to drużyna Putina, Rosjanie rewanżują się obelżywymi dla nas wpisami w internecie i dzisiejszy mecz w Łodzi może być seansem nienawiści.

Proponuję, byśmy w tej sprawie zachowali umiar, nie tylko dlatego, że jesteśmy gospodarzami. Wygwizdywanie Rosjan to reakcja najprostsza, ale w ten sposób wiele nie osiągniemy. Lepsze byłyby oklaski, nawet gdy będzie serwował umysłowo odmienny Spirydonow.

Zdaję sobie sprawę, że to jest rada człowieka, którego od boiska oddziela chłodny ekran telewizora, a w gorącej hali o takie zachowanie trudno. Ale starsi kibice zapewne pamiętają, że w czasach stanu wojennego aktorów, którzy poparli Jaruzelskiego, teatralna publiczność wyklaskiwała, co było o wiele bardziej bolesne i upokarzające niż gwizdy i tupanie. Ten mechanizm jest łatwy do zrozumienia, ktoś to nawet mądrze nazwał: szacunek jako najwyższe stadium lekceważenia. Spirydonow na nic więcej nie zasługuje, ale czy wszyscy rosyjscy siatkarze również? Tego już pewien nie jestem.

Historia bardzo nas od siebie oddaliła, tak bardzo, że gdy w środę rano redakcyjni koledzy sportem żyjący tylko od święta dowiedzieli się, że w meczu Brazylii z Rosją warto kibicować Rosjanom, bo ich zwycięstwo dałoby nam awans do półfinału, z wielu ust usłyszałem: ale jak im kibicować, to już lepiej grać z nimi o wszystko.

Ten antyrosyjski sportowy resentyment nie ginie, a tak wcale być nie musi. Przed meczami polsko-niemieckimi historia znaczy już dla młodzieży dużo mniej. Może dlatego, że i my, i oni to zjednoczona Europa, jeździmy tam bez przeszkód, swoje dla sportowego porozumienia zrobili też mądrzy sportowcy i trenerzy, jak np. Robert Lewandowski i Juergen Klopp. Wkrótce będzie na Stadionie Narodowym piłkarski mecz Polska – Niemcy w eliminacjach Euro. Bardzo ważny i prestiżowy, ale już przede wszystkim jako starcie z mistrzem świata, drużyną, z którą nigdy nie wygraliśmy, a nie rewanż za Westerplatte i zburzoną Warszawę.

Rosja to wciąż inna bajka, ja sam też nie jestem bez grzechu. Do dziś pamiętam, jak w środku nocy całowałem telewizor, gdy drużyna Wagnera biła Ruskich w finale igrzysk w Montrealu (1976). Telewizor był zresztą radziecki, wybuchowej marki Rubin. Od historii uwolnić się niełatwo. Piszę ten tekst przed wieczornym meczem Brazylia – Rosja i właśnie kolega przypomniał mi, że 17 września to dobra data, by Rosjanie podali nam pomocną dłoń.

Nie ma już ZSRR, nie ma PRL, ale stare sprawy wciąż siedzą w kościach i niestety dochodzą nowe. Polscy kibice siatkówki na Rosjan gwiżdżą, bo to drużyna Putina, Rosjanie rewanżują się obelżywymi dla nas wpisami w internecie i dzisiejszy mecz w Łodzi może być seansem nienawiści.

Proponuję, byśmy w tej sprawie zachowali umiar, nie tylko dlatego, że jesteśmy gospodarzami. Wygwizdywanie Rosjan to reakcja najprostsza, ale w ten sposób wiele nie osiągniemy. Lepsze byłyby oklaski, nawet gdy będzie serwował umysłowo odmienny Spirydonow.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem