W piątek Contador stracił pozycję lidera. Brał udział w kraksie, która wydarzyła się 200 m przed strefą neutralizacji czasu. Nie odniósł żadnego groźnego urazu, ale upadek dał mu się we znaki. – W sobotę rano nie przejechałem trasy czasówki. Obejrzałem ją z samochodu, na wideo, ale przecież to nie to samo – opowiadał Hiszpan. Na 59-kilometrowej trasie jazdy indywidualnej na czas przy dżdżystej pogodzie pojechał, jak gdyby nic złego się wcześniej nie wydarzyło. Etapu nie wygrał, zajął trzecie miejsce, ale straty do największych rywali w klasyfikacji generalnej odrobił z nawiązką. Był ponad dwie minuty szybszy niż Włoch Fabio Aru. Włoscy dziennikarze doszukiwali się spisku. Twierdzili, że czasówka była za długa i zabiła rywalizację. – Problem polega na tym, że Contador nie ma godnego rywala – odpowiedział na ten zarzut dyrektor wyścigu Mauro Vegni.