106. edycję wyścigu wygrał Primoż Roglić. Słoweniec był jednym z kandydatów do zwycięstwa, ale sposób, w jaki wywalczył różową koszulkę, świadczy przede wszystkim o tym, że kolarstwo niezmiennie rodzi niepowtarzalne, sportowe historie.
Okrutne i piękne
Liderem aż do przedostatniego dnia, po najtrudniejszych górskich etapach, był Geraint Thomas. Walijczyk z Ineos Grenadiers miał 26 sekund przewagi nad Rogliciem. Wyglądało bezpiecznie.
Wydawało się przecież, że on i jego drużyna wszystko metodycznie zaplanowali, a etap jazdy indywidualnej na czas będzie tylko formalnością, która potwierdzi prowadzenie doświadczonego kolarza w klasyfikacji generalnej.
Thomas jest niezłym specjalistą od czasówek. Pokazał to nieraz, również w Giro, kiedy był drugi na dziewiątym etapie. Teraz przeżył jednak kryzys i mimo że Roglić w drodze na Monte Lussari miał defekt roweru, to Walijczyk stracił koszulkę lidera i – ostatecznie – zwycięstwo w wyścigu.
Czytaj więcej
Zimno, deszcz i koronawirus poszarpały peleton. Giro d’Italia minął półmetek, a ze ścigania zrezygnowało już 41 kolarzy - wśród nich lider i kilku kandydatów do podium. Organizatorzy w obawie przed lawiną wykreślili z trasy najtrudniejszą wspinaczkę.