Paryż - Roubaix. Upadek Tadeja Pogacara. Mathieu Van Der Poel zwycięża

Mathieu Van Der Poel po raz trzeci z rzędu wygrał - prowadzący przez 55 km po bruku - kolarski wyścig Paryż - Roubaix. Mistrz świata Tadej Pogacar miał upadek i nie był w stanie dogonić Holendra.

Publikacja: 13.04.2025 17:15

Mathieu van der Poel

Mathieu van der Poel

Foto: EPA/TERESA SUAREZ

Zgodnie z prognozami o zwycięstwo w jednym z najbardziej prestiżowych klasyków kolarskich walczyła dwójka najlepszych zawodników w tej konkurencji. Więcej szans dawano jednak Mathieu Van Der Poelowi. Holender wygrał dwie ostatnie edycje wyścigu. W tym roku pojechał po zwycięstwo w Milan – San Remo i E3 Saxo Classic. We Włoszech ograł na finiszu Pogacara i Filippo Gannę. Pokazał, że jest w formie.

Słoweniec zdominował w ostatnim czasie zawodowy peleton. Wyrobił sobie opinię kolarza, który za co się nie weźmie, to wygrywa. Tak było w poprzednim sezonie, ponosił wtedy incydentalne porażki. „Piekło Północy” przenosi nawet najlepszych na świecie w inny świat. To, że ktoś wygrywa Tour de France, Giro d'Italia, Tour des Flandres przestaje mieć znaczenie. Wymagania są zupełnie inne.

Paryż - Roubaix. 260 km, z czego 55 km po „kocich łbach”

Ostatnim aktualnym zwycięzcą Tour de France, który przyjechał pierwszy na welodrom w Roubaix był Bernard Hinault w 1981 roku. Ostatni, który wystartował - Greg LeMond w 1991 roku. To zupełnie inne konkurencje. W północno-wschodniej Francji zawodnicy startują na rowerach o innych parametrach.

Czytaj więcej

Czy peleton zwolni? Kolarze czują się coraz bardziej zagrożeni

Ciśnienie w oponach jest niższe niż w tradycyjnych szosówkach, są szersze. Belg Tom Boonen wygrywał Paryż - Roubaix czterokrotnie. Wspomina, że zaczynał jeździć na oponach o szerokości 23 mm, a kończył o szerokości 28 mm. Dziś niektórzy zakładają opony 32 mm. Koła, łańcuchy, widelce są wzmocnione. Zmiany wymagają innej techniki jazdy, bardziej zbliżonej do wyścigów przełajowych. Trzeba przebyć kilkukrotny rekonesans trasy, a najlepiej nabrać doświadczenia podczas startów. 

W tym roku trasa liczyła 259,2 km, z czego przez 55,3 km prowadziła przez brukowane odcinki w większości zachowane specjalnie na ten wyścig niczym obiekt muzealny. Każda część jest ewidencjonowana i przyznaje się im specjalną klasę trudności – od jednej do pięciogwiazdkowej. Najcięższy – i najbardziej legendarny – pozostaje ten w Lasku Arenberg. Liczy 2,3 km.

Tadej Pogacar poznał prawdziwe oblicze Paryż - Roubaix

Pogacar długo wahał się, czy wystartować w słynnym klasyku po „kocich łbach”. Decyzję podjął przed dwoma tygodniami. Motywacja była oczywista. Wynikała z jego nieposkromionej ambicji. Chce wygrywać wszystko bez względu na skalę wyzwania. W ubiegłym roku w odstępie kilku tygodni triumfował w Giro d'Italia i Tour de France, a jesienią dorzucił do tego mistrzostwo świata.

Słoweniec na własnej skórze przekonał się, że trudność Paryż - Roubaix to nie mit, a rzeczywistość. Po wyklarowaniu się czołówki w swoim stylu próbował się oderwać od reszty stawki. Jak cień jechał za nim Van Der Poel. Potem poznał prawdziwe oblicze bruku. 37 km przed metą źle wszedł w zakręt i upadł. Holender odjechał. Mistrz świata miał jeszcze defekt roweru, podobnie jak jego największy rywal. 

Nic się już nie zmieniło. Van Der Poel samotnie wjechał na metę na welodromie w Roubaix. Wymownie pokazał trzy palce, jak trzy zwycięstwa. Minutę i 17 sekund za nim pojawił się Pogacar. Trzeci – z ponad dwuminutową stratą był Duńczyk Mads Pedersen. 

Zgodnie z prognozami o zwycięstwo w jednym z najbardziej prestiżowych klasyków kolarskich walczyła dwójka najlepszych zawodników w tej konkurencji. Więcej szans dawano jednak Mathieu Van Der Poelowi. Holender wygrał dwie ostatnie edycje wyścigu. W tym roku pojechał po zwycięstwo w Milan – San Remo i E3 Saxo Classic. We Włoszech ograł na finiszu Pogacara i Filippo Gannę. Pokazał, że jest w formie.

Słoweniec zdominował w ostatnim czasie zawodowy peleton. Wyrobił sobie opinię kolarza, który za co się nie weźmie, to wygrywa. Tak było w poprzednim sezonie, ponosił wtedy incydentalne porażki. „Piekło Północy” przenosi nawet najlepszych na świecie w inny świat. To, że ktoś wygrywa Tour de France, Giro d'Italia, Tour des Flandres przestaje mieć znaczenie. Wymagania są zupełnie inne.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
szachy
Jan-Krzysztof Duda znów zagra w Polsce. Celuje w zwycięstwo
Inne sporty
Polacy szykują się do sezonu. Wrócą na olimpijski tor
Inne sporty
Gwiazdy szachów znów w Warszawie. Zagrają Jan-Krzysztof Duda i Alireza Firouzja
kajakarstwo
Klaudia Zwolińska szykuje się do nowego sezonu. Cel to mistrzostwa świata
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Kolarstwo
Strade Bianche. Tadej Pogacar upada, ale wygrywa