Połowa szalonego planu, aby wygrać w jednym sezonie i Giro i Tour de France, jest coraz bliżej realizacji. 25-letni Pogacar od pierwszego dnia włoskiego wyścigu robi to, co chce. Jedzie tak jakby odbywał niedzielną przejażdżkę z amatorami. Wygrał już cztery etapy, w klasyfikacji generalnej osiągnął 6 minut 41 sekund przewagi nad drugim Brytyjczykiem Geraintem Thomasem.
Do zakończenia Giro pozostało jeszcze sześć etapów, w tym trzy górskie. Finisz w Rzymie - 26 maja. Pogacar do tej pory nie okazał odrobiny słabości, ma do pomocy świetną grupę, bardzo się pilnuje. Poza nieprzewidywalnym zdarzeniem losowym, nagłą kontuzją jego zwycięstwo wydaje się niezagrożone. – W tym roku mamy dwa wyścigi w jednym – powiedział francuski kolarz Roman Bardet, sugerując, że ten najważniejszy już został rozstrzygnięty.
Rafał Majka wciąż jest ceniony w zawodowym peletonie
Słoweniec najlepiej jeździ tam, gdzie jest najtrudniej, czyli w górach i na czas, choć w sobotniej czasówce był drugi za świetnym specjalistą w tej konkurencji Filippo Ganną. „Królewski” 16. etap z niedzieli z metą w znanym ośrodku narciarskim Livigno zaliczył do jednych z najlepiej rozegranych w karierze. Odjechał od czołowej grupy 14 kilometrów przed metą, zdławił trzyminutową przewagę kolumbijskiego weterana Nairo Quintana i na szczycie finiszował samotnie.
Wyglądało na to, że przyszło mu to łatwo. Bez pracy nie ma jednak kołaczy. – Ten etap miałem w głowie od grudnia. Pracowaliśmy nad nim wspólnie z całą drużyną – powiedział kolarz grupy UAE Emirates. Kolejny raz wielką pomoc swojemu liderowi okazał Rafał Majka.
34-letni polski kolarz, od zawsze świetny góral, dwukrotny zwycięzca klasyfikacji górskiej Tour de France, znakomicie wywiązuje się z roli „gregario”, czyli pomocnika. Pogacar osobiście i publicznie dziękował Polakowi po ósmym trochę niespodziewanie wygranym etapie w Prati di Tivo. W Livigno Majka również był tym, który doprowadził do tego, aby jego szef mógł samotnie wyskoczyć w pościg za uciekającym Quintaną.