Przez ostatnie trzy tygodnie na włoskich drogach Pogacar pisał piękną kolarską historię. Jej dopełnieniem powinno być jeszcze zwycięstwo w Rzymie, na finiszu ostatniego etapu. Może gdyby się zawziął?
Wygrał jednak tak dużo, wypracował ogromną przewagę w klasyfikacji generalnej, że nie było to już mu do niczego potrzebne. Poza tym miał prawo czuć się zmęczony i nie jest sprinterem. U stóp Koloseum najszybszy był – trzeci raz w tym roku - Belg Tim Merlier przed Włochem Jonathanem Milanem, ponownie znakomicie – na szóstej pozycji - finiszował Stanisław Aniołkowski. Na cesarskie honory zasłużył tylko jeden kolarz.