47-letni Saleta, były mistrz Europy w wadze ciężkiej, obiecywał ostre starcie w Atlas Arenie, ale walka wieczoru skończyła się jak przewidywano: wygraną Adamka, który tak się z sukcesu ucieszył, że postanowił kontynuować karierę.
Saleta fizycznie prezentuje się imponująco, ale jego ciało odmawia już posłuszeństwa. Dwa lata temu w Ergo Arenie pokonał wprawdzie Andrzeja Gołotę, ale też doznał kontuzji. Tyle że wtedy zdążył wygrać przed czasem. Ale Gołota to jego rówieśnik, bokser po przejściach, więc tamtą wygraną można było zrozumieć.
Adamek był jednak zdecydowanie szybszy i kontuzja Salety, której jak twierdzi doznał w drugiej rundzie, nie miała wielkiego wpływu na przebieg pojedynku. Być może trwałby on dłużej, ale wynik mógł być tylko jeden: zwycięstwo byłego mistrza świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej.
– To koniec, już nigdy nie wyjdę na ring – powiedział Saleta po ogłoszeniu werdyktu. Przeprosił też wszystkich, że się poddał, ale tłumaczył, że ból barku był zbyt silny. – W czwartej rundzie jeszcze coś tam się urwało, to może być poważny uraz – mówił dziennikarzom.
Adamek był w zupełnie innym nastroju. Uśmiechnięty od ucha do ucha oznajmił, że to nie był jego ostatni pojedynek. – Jak jestem szybki, mogę pokonać każdego – wygłosił dobrze już znane zdanie. Jest optymistą, to dobrze, ale zasadność tego stwierdzenia można będzie ocenić dopiero, gdy zmierzy się z kimś znacznie lepszym od Salety.