Jeśli oceniać wykorzystanie potencjalnych możliwości graczy przez selekcjonera, to wątpliwości można mieć przy dwóch nazwiskach – Karola Linetty i Piotra Zielińskiego. Pierwszy z nich w Sampdorii jest jednym z najważniejszych zawodników, gra regularnie jako środkowy pomocnik, pracuje w defensywie, ale równie dużo daje w akcjach ofensywnych.
Linetty w poprzednim sezonie wystąpił w 29 meczach Serie A, zaliczył trzy asysty i strzelił trzy gole – wszystkie w czterech meczach w październiku.
W reprezentacji jednak rozczarowuje, nigdy nie miał takiego wpływu na zespół, jakiego od niego oczekiwano. Zazwyczaj był pierwszym do zmiany, pomijając zmiany wymuszone kontuzjami. W eliminacjach wychodził w podstawowej jedenastce pięć razy, ale czterokrotnie był też pierwszym, który opuszczał boisko.
Sam mówi, że jego wyraźnie gorsza postawa w kadrze wynika z tego, że za bardzo chce. W klubie takiej presji nie czuje. Linetty od lat pracuje z psychologiem, choć sam woli go nazywać trenerem mentalnym. W kwestii odblokowania piłkarza przez wszystkich pieszczotliwie nazywanego „Karolkiem" (co dużo o nim mówi), postępów jednak nie widać. W meczu z Chile, który był próbą generalną przed mundialem, Linetty pojawił się w podstawowym składzie. W przerwie został w szatni, a w dwóch pierwszych meczach mistrzostw nie pojawił się na murawie.
Kolejnym zawodnikiem, który powinien trafić pod specjalną kuratelę nowego selekcjonera, jest Zieliński, być może największy talent wśród polskich piłkarzy ostatnich lat, który jednak wciąż ma problem, by swój potencjał pokazać. Zarówno w klubie, jak i w kadrze. Z jednej strony były już szkoleniowiec Napoli Maurizio Sarri wychwalał Polaka pod niebiosa, z drugiej, nie awansował go do podstawowej jedenastki. Owszem, Zieliński grał, i to dużo, ale niemal zawsze wchodził z ławki. We Włoszech nazywano go nawet „12. podstawowym zawodnikiem".
Nawałka w Zielińskiego wierzył. Już przed Euro 2016 chciał go wkomponować do podstawowej jedenastki, pomocnik wówczas jeszcze Empoli (do Napoli trafił dopiero po Euro) był próbowany we wszystkich meczach towarzyskich. We Francji usiadł jednak na ławce. Wystąpił tylko przez 45 minut z Ukrainą i po przerwie nie wrócił już na boisko, został zapłakany w szatni.