Reklama
Rozwiń

Polska tratwa

W fantastycznym wyścigu sztafet 4 razy 100 m dowolnym padły dwa rekordy świata – z pięciu tego dnia – a Michael Phelps zdobył drugi złoty medal. Otylia Jędrzejczak staje dziś do ostatniej walki: na 200 m stylem motylkowym

Publikacja: 12.08.2008 03:41

Polska tratwa

Foto: Reuters

Jeśli jest po godz. 10 czasu pekińskiego, to znaczy, że trzeba już wypatrywać na trybunach olimpijskiej pływalni sławnych twarzy, bo Michael Phelps zaraz będzie walczył o kolejne złoto. Tym razem niedaleko George’a Busha i jego świty usiadł Bill Gates. Czekał na nich najwspanialszy jak dotąd wyścig igrzysk.

To miała być najwyższa przeszkoda na drodze Phelpsa do pobicia rekordu Marka Spitza i chyba rzeczywiście była. Przed ostatnią zmianą sztafety 4x100 m stylem dowolnym drużyna USA zajmowała dopiero trzecie miejsce. Phelps skończył pracę wcześniej, teraz był już tylko kibicem. Popłynął na pierwszej zmianie, pobił rekord USA, ale jeszcze szybszy był Eamon Sullivan z Australii. Do niego należy teraz nowy rekord świata – 47,24.

Następni dwaj Australijczycy obronili przewagę wywalczoną przez Sullivana, szybsi od Amerykanów byli również Francuzi, a mieli jeszcze na ostatniej zmianie Alaina Bernarda, dotychczasowego rekordzistę. Drugi złoty medal był coraz dalej od Phelpsa, razem z nim oddalał się milion dolarów premii za poprawienie wyczynu Spitza.

Za Mattem Targettem z Australii skoczył do wody Bernard, monstrum pływania, a za nimi Jason Lezak. Australijczyk został z tyłu, ale Bernard, ruszając na ostatnią pięćdziesiątkę, wyprzedzał jeszcze Lezaka o pół długości ciała. Amerykanin z każdym przeciągnięciem ręki w wodzie był coraz bliżej rywala, Francuz słabł i dotknęli ściany niemal jednocześnie. Niemal, bo Bernard zrobił to o osiem setnych sekundy później.

Phelps wyrzucił ramiona w górę i krzyknął głośno. Za chwilę dołączyli do niego koledzy, by wyściskać Lezaka. Jego 46,06 s to najszybsza zmiana w historii sztafet, czasem 3:08,24 Amerykanie ustanowili oczywiście nowy rekord świata. Poprzedni był o prawie 4 sekundy gorszy i przetrwał tylko kilkanaście godzin. Należał do amerykańskiej sztafety B, która wywalczyła dla swoich szybszych kolegów miejsce w finale. Z drużyny eliminacyjnej tylko Cullen Jones płynął w wyścigu finałowym.

Phelps jedną czwartą planu już w Pekinie wykonał, dziś czeka go kolejna próba. W finale 200 m dowolnym będzie się ścigał przede wszystkim z Koreańczykiem Taehwanem Parkiem, mistrzem na 400 m. W półfinale Amerykanin był dopiero czwarty, oszczędzał siły na start w sztafecie. Lepszy czas od niego miał nie tylko Park, ale też rodak Peter Vanderkaay i Jean Basson z RPA.

Jeśli Phelps dziś wygra, będzie miał już – licząc razem z igrzyskami w Atenach – dziewięć złotych medali. Tyle co olimpijczycy wszech czasów: Larisa Łatynina, Carl Lewis i Paavo Nuurmi. Przed nim będzie w Pekinie jeszcze pięć finałów i Amerykanin na pewno postawi stopę tam, gdzie nikogo wcześniej nie było. Pytanie tylko, ile zrobi tam kroków: trzy, cztery czy pięć, jak przewiduje plan?

Otylia Jędrzejczak spała długo i podobno znów jest w bojowym nastroju

Wydawało się, że po tegorocznych mistrzostwach Australii i USA o kolejne rekordy świata będzie już trudno, ale w Pekinie padają średnio przynajmniej dwa razy dziennie. Razem uzbierało się już siedem, z czego pięć w poniedziałek. Oprócz Sullivana i amerykańskiej sztafety bili je Japończyk Kosuke Kitajima w finale 100 m stylem klasycznym (58,91), Kirsty Coventry z Zimbabwe w półfinale 100 m grzbietowym (58,77) i Włoszka Federica Pellegrini w eliminacjach 200 m dowolnym (1:55,45).

Gdzieś za tym wesołym statkiem, którego załoga bije rekord za rekordem, płynie tratwa z napisem „Polska”. Próbuje gonić świat, ale trzeba było czekać trzy dni, by ktoś z niej zdołał przeskoczyć eliminacje i awansować do półfinału. Udało się Pawłowi Korzeniowskiemu, który w wyścigach eliminacyjnych na 200 m motylkiem miał piąty wynik (wygrał oczywiście Phelps, w czasie nowego rekordu olimpijskiego), i Katarzynie Baranowskiej, dziewiątej w eliminacjach 200 m zmiennym, z nowym rekordem Polski 2:12,47.

Otylia Jędrzejczak kibicowała im z trybun. Wczoraj nie trenowała, dochodziła do siebie po nieudanym starcie na 400 m kraulem. Zgodnie z prośbą trenera spała najdłużej, jak mogła. Do basenu wskoczyła tylko na rozgrzewkę, a finały obejrzała w telewizji. Widziała, jak na podium po finale 400 m stają Rebecca Adlington, Katie Hoff i Joanne Jackson, a na 100 m motylkiem Libby Trickett, Christine Magnuson i Jessicah Schipper. W Atenach to Otylia była na miejscu Hoff i Magnusson, ze srebrnymi medalami.

Dziś stanie do obrony złota z Aten na 200 m motylkowym, to jej ostatnia szansa na medal w Pekinie. Startuje w piątym wyścigu eliminacyjnym, o 13.18 polskiego czasu. Psycholog kadry Beata Mieńkowska mówi, że niedzielne łzy to już wspomnienie, Otylia znów jest w bojowym nastroju. To daje nadzieję, że nie powtórzy się historia z mistrzostw Europy z Eindhoven, gdy z każdym kolejnym startem chęć walki ulatywała coraz szybciej.

Pierwsze dwa występy w Pekinie mogły odebrać nadzieję. Na 100 m motylkowym okazało się, że Polce brakuje szybkości, 400 m dowolnym pokazało, że i z wytrzymałością są problemy, ale trener Paweł Słomiński ciągle wierzy. – Jeśli chodzi o psychikę, z Otylią jest już lepiej, niż się spodziewałem – mówi. – Wynik Korzeniowskiego w eliminacjach 200 m może być trochę mylący, prawdę powiedzą dopiero półfinały, ale Paweł miał po eliminacjach niski poziom zakwaszenia. To znaczy, że on też jeszcze nie pokazał wszystkiego.

Paweł Wilkowicz z Pekinu

Michael Phelps, zdobywca dwóch złotych medali

To było niewiarygodne, jeszcze nigdy w życiu tak się nie cieszyłem po wyścigu. Jason popłynął na ostatniej zmianie lepiej, niż mogliśmy tego od niego żądać. Gdy zaczynali ostatnie 50 metrów, pomyślałem: uuu, to będzie zacięta walka do końca. Ostatnie 10, 15 metrów Jason przepłynął niesamowicie szybko. Trudno szybko zapomnieć o takich chwilach, ale muszę to zrobić. Teraz liczy się tylko finał na 200 m dowolnym. Półfinał szczęśliwie już za mną, nie chcę powiedzieć, że płynąłem w wycieczkowym tempie, ale też nie pokazałem nic ponad to, co było potrzebne do awansu. Na którym miejscu jestem, liczy się dla mnie dopiero w finale.

Paweł Korzeniowski, po awansie do półfinału na 200 m st. motylkowym

Pierwsze 100 metrów półfinału planuję przepłynąć mocno, ale nie za mocno. Po to, by zaatakować tam, gdzie zawsze, między 125 a 150 metrem. Mimo nieudanego wyścigu na 400 metrów podejmuję wyzwanie. Nie wiem, jak się pływa rano, jeszcze nie miałem okazji.

Sam jestem ciekawy, czego się we wtorek dowiem. Wstanę wcześniej, żeby zdążyć się rozbudzić, bo nie przychodzi mi to łatwo. Eliminacje pokazały, że wszyscy półfinaliści są bardzo mocni. Phelps? Chciałbym, żeby ktoś go pokonał, choć teraz – po sztafecie 4x100 dowolnym – będzie już ciężko. Przed wyścigiem eliminacyjnym zmieniłem strój, ale nie powiem, na jakiej firmy, bo będzie kara od tych, którzy nas ubierają (włoska Diana – red.). Jeśli kostium wyschnie, to założę go jeszcze raz, ale tutaj jest tak parno, że suszenie trwa półtora dnia. Najbardziej chciałbym, żeby wszyscy znowu wskoczyli w kąpielówki, bo dyskusje o strojach wywołują niepotrzebne zamieszanie. Dla mnie 200 m to będzie ostatni indywidualny start. W sztafecie wystąpię tylko w finale, jeśli przejdziemy eliminacje.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku