29 maja. Arena auf Schalke w Gelsenkirchen. 60 tysięcy widzów czekać będzie na walkę wieczoru, w której Ukrainiec Witalij Kliczko, mistrz świata organizacji WBC w wadze ciężkiej, zmierzy się z mistrzem Europy Albertem „Dragonem” Sosnowskim.
Od czasów Andrzeja Gołoty żaden polski pięściarz nie walczył o mistrzostwo świata najcięższej kategorii, żaden, nawet Gołota, nie bił się przy takiej widowni. Honoraria też przemawiają do wyobraźni. Milion dolarów dla „Smoka” i kilka razy więcej dla starszego z braci Kliczków, który będzie w tym starciu faworytem. Stacje telewizyjne zwykle biją się o prawa do takiej transmisji, ale wciąż nie wiadomo, kto pokaże w Polsce ten pojedynek.
Krzysztof Zbarski, menedżer Sosnowskiego, ma nadzieję, że TVP, ale nie ma na to wpływu z prostego powodu. Nie ma bowiem praw do sprzedaży transmisji telewizyjnej.
Początkowo próbowała je sprzedawać firma SportFive, ale szybko wycofała się z tego interesu, widząc, że żadna polska telewizja nie chce zapłacić 150 tysięcy euro, a na tyle je wyceniono dla odbiorcy w naszym kraju. Ta oferta się nie zmienia, choć są chętni, by kupić prawa wyłącznie po niższej cenie.
– Wysłaliśmy już swoje propozycje, gdyż bardzo chcemy pokazać walkę Sosnowskiego z Kliczką, ale nie tak drogo. Mam nadzieję, że nasza oferta zostanie przyjęta – mówi „Rz” Włodzimierz Szaranowicz, szef sportu w TVP.