Przed tym meczem jasne było, że Polacy bez względu na ostateczny wynik mają zapewniony awans do półfinału. Gdyby wygrali w meczu z Serbami dwa sety mieliby zapewnione pierwsze miejsce w grupie i Francję za rywala w półfinale.
W pierwszym secie Serbowie byli zwyczajnie słabsi, jakby sparaliżowani świadomością, że porażka wyrzuca ich za burtę tego turnieju. Przegrali przecież z Włochami, Polacy z nimi wygrali, więc dopiero ten pojedynek miał odpowiedzieć na pytanie, kto z kim zmierzy się w półfinale. Awans do strefy medalowej zapewnili sobie dzień wcześniej wygrywając pewnie z Włochami. Dla Serbów był to więc mecz „być, albo nie być". Porażka eliminowała ich z tej rywalizacji.
Być może ta presja sprawiła, że w pierwszym secie mieli niewiele do powiedzenia. Polacy grający w składzie: Fabian Drzyzga, Bartosz Kurek, Mateusz Bieniek, Piotr Nowakowski, Rafał Buszek, Michał Kubiak i Paweł Zatorski (libero) robili co chcieli i wygrali tą partię 25:18. W drugim secie Buszka zmienił Mateusz Mika, gdy Polacy wyraźnie przegrywali w tej partii, ale później nasi siatkarze dość szybko wyszli na prowadzenie ( 19:18) i Serbowie zaczęli się denerwować. O klasie Polaków najlepiej świadczy to, że najskuteczniej grają wtedy, kiedy mają problemy. Od wygranej w tej partii byli o włos, ale ostatecznie to jednak rywale mieli ostatnie słowo w tej partii wygrywając 25:22. W trzeciej partii dominowali już nasi mistrzowie. Od stanu 11:10 nie oddali już prowadzenia, ale do końca tego meczu było jeszcze daleko.
Czwarty set był długi i zacięty i cały czas to Polacy gonili Serbów. Dla nich był to mecz o wszystko. Porażka odsyłała ich przecież do domu. A nasi już mieli walkę o medale zapewnioną.
I chyba to było decydujące. Podobnie jak w tie breaku. Walka była równa aż do końca, ale to Serbowie wyszli z niej zwycięsko. I w półfinale zagrają z USA.