Po wtorkowej porażce Polek z Holenderkami, trudno było spodziewać się, że podopieczne Jacka Nawrockiego będą w stanie skutecznie postawić się Brazylijkom. Faworyzowane przeciwniczki w siedmiu dotychczasowych spotkaniach odnotowały aż sześć zwycięstw, co pozwoliło im plasować się w tabeli Ligi Narodów na trzecim miejscu. Dla porównania, nasze reprezentantki triumfowały zaledwie dwa razy i były dopiero czternaste.
Początek pojedynku, to wyrównana gra z obu stron, która zaowocowała tym, że na pierwszą przerwę techniczną w minimalnie lepszych nastrojach zeszły Biało-Czerwone prowadząc 8:7. Po wznowieniu starcia, obie drużyny szły punkt za punkt do stanu 11:11. Wówczas, nasze siatkarki popełniły dwa proste błędy, dzięki czemu rywalki znalazły się na dwupunktowym prowadzeniu, a drugi time out miał miejsce przy wyniku 16:13 na korzyść Brazylijek.
W dalszej części seta Polki za wszelką cenę próbowały doprowadzić do remisu i kilka razy były tego bardzo blisko tracąc do przedmeczowych faworytek tylko jedno oczko. Ostatecznie, w samej końcówce pierwszej partii więcej zimnej krwi zachowały podopieczne Ze Roberto, co pozwoliło im wygrać 25:20.
Drugi set rozpoczął się bardzo podobnie do pierwszego. Po raz kolejny obie ekipy nie pozwalały rywalkom na uzyskanie przewagi wyższej niż jeden punkt. Co prawda, na przerwie technicznej Brazylijki wygrywały 8:6, ale po wznowieniu spotkania Polki zwyciężył aż trzy akcje z rzędu, głównie za sprawą niezłej postawy Agnieszki Kąkolewskiej. Niestety, chwilę później znów z przodu znalazły się rywalki blokując m.in. dwa ataki Malwiny Smarzek.
Tym samym, na drugiej przerwie technicznej faworytki prowadziły 16:14. Jak okazało się kilka minut później, Biało-Czerwonym nie udało się już odrobić strat i dopaść rozpędzających się przeciwniczek. Siatkarki z Ameryki Południowej ponownie zdecydowanie lepiej rozegrały końcówkę seta i identycznie jak w pierwszej partii zwyciężyły 25:20.