Stawka jest wysoka, bo miejsce wśród ośmiu najlepszych drużyn mistrzostw świata byłoby nie tylko największym sukcesem Polek od 2013 roku, ale także dałoby miejsce w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Paryżu, co nasze zawodniczki oraz trener przed turniejem zgodnie określały jako najważniejszy cel. To wymaga jednak zwycięstw - także nad faworytkami, a nawet kandydatkami do medali.
Niemki to siódma drużyna ostatnich mistrzostw Europy i mistrzostw świata, której skład opiera się na zawodniczkach Bundesligi, więc trudno się dziwić, że francuska „L’Equipe” przed turniejem znalazła dla nich miejsce w szerokim gronie pretendentek do podium, przestrzegając przede wszystkim przed rozgrywającą Emily Boelk. To nie ona była jednak podczas w Herning największym problemem naszej drużyny. Głównym wrogiem Polek okazały się one same.
Czytaj więcej
Polskie piłkarki ręczne wracają do Herning, gdzie osiem lat temu awansowały do półfinału mundialu. Dziś nasza reprezentacja gra pierwszy mecz mistrzostw świata - o 20.30 z Iranem. To może być początek pięknej przygody.
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej. Dlaczego Polki przegrały z Niemkami
Magda Balsam zapowiadała, że są z koleżankami gotowe na twardą grę, a jednak odbiły się od niemieckiej obrony. Atak nie działał, rywalki miały receptę na wszystkie pomysły naszej drużyny, co kończyło się stratami i łatwymi golami z kontrataku. Jeszcze w 15. minucie nasze zawodniczki przegrywały 7:8, ale wystarczył drugi kwadrans, żeby przewaga faworytek urosła do dziewięciu bramek i wyniku 10:19. To był jeden z tych dni, kiedy po prostu nic nie wychodzi.
Nie pomogło, że na boisko wyszła Karolina Kochaniak-Sala, która w poprzednim spotkaniu z Japonkami (32:30) doznała kontuzji. Zawodziła także najlepsze zawodniczka tamtego meczu Monika Kobylińska, która rozgrywała przeciwko Niemkom swój setny mecz w reprezentacji Polski i był to jubileusz gorzki. Już w przerwie nasze zawodniczki mogły pocieszać się tylko tym, że "w sporcie wszystko jest możliwe", a one "nie mają niczego do stracenia".