PZPN wprowadził zasadę, że od nowego sezonu w każdej drużynie na boisku musi przebywać zawodnik urodzony w roku 1998 lub młodszy. Prawdę mówiąc, uratował w ten sposób inny swój przepis, znacznie bardziej kontrowersyjny, znoszący limit zawodników spoza Unii Europejskiej. Argumentów na rzecz konieczności gry młodzieżowców jest tyle samo, co przeciw. Naprawdę zdolny młody chłopak i tak znajdzie miejsce w drużynie, niezależnie od przepisu.
Patryk Dziczek jest podstawowym zawodnikiem mistrza Polski Piasta Gliwice, Maciej Ambrosiewicz Górnika Zabrze, Kamil Jóźwiak (wbił w sobotę bramkę Wiśle Płock), Robert Gumny i Paweł Tomczyk Lecha Poznań, Sebastian Kowalczyk Pogoni, a Karol Fila Lechii. Łączy ich jedno: urodzili się w roku 1998.
Doszli do nich kolejni. Jednym z głównych rozgrywających Rakowa, który w Białymstoku odniósł zwycięstwo nad Jagiellonią, był ich rówieśnik Miłosz Szczepański. Chłopak z Nowego Sącza, nauczony w Legii, gdzie pierwszą drużynę oglądał tylko z trybun. Podobno trenerzy zapatrzeni w „szkiełko i oko" uznali, że chłopak o wzroście 168 centymetrów i ważący 60 kilogramów nie ma czego szukać w ekstraklasie. Ale może wyszło mu to na dobre. Dla większej wyobraźni czytelników warto podkreślić, że są to piłkarze o dziesięć lat młodsi od Roberta Lewandowskiego.
Pierwszą bramkę sezonu strzelił przed tygodniem w Gdyni dla Jagiellonii Bartosz Bida, 18-latek urodzony już w XXI wieku. W sobotę też grał dobrze, zakładał przeciwnikom siatki w pobliżu pola karnego i to nie jego wina, że Jagiellonia przegrała. Skauci białostockiego klubu wypatrzyli go w Rzeszowie, kiedy miał 14 lat. Z Rzeszowa pochodzi też Kamil Antonik (rocznik 1998), który przed tygodniem zawstydził swoją pełną polotu grą starszych kolegów z Arki.
W Zabrzu Marcin Brosz wpuścił na ostatnie pół godziny meczu z Zagłębiem Daniela Ściślaka, urodzonego w roku 2000. Chłopak przeprowadził kilka akcji, a starsi koledzy dają mu wykonywać rzuty rożne i wolne, bo wiedzą, że ich nie zmarnuje.