Degradacja mistrza

Zagłębie Lubin od nowego sezonu w drugiej lidze. Prośby, a potem groźby prezesa Zagłębia nie zrobiły na członkach Wydziału Dyscypliny wielkiego wrażenia: aktualny mistrz Polski od nowego sezonu ma grać w drugiej lidze, do tego zacznie z 10 punktami karnymi.

Publikacja: 24.01.2008 16:17

Degradacja mistrza

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Jest jeszcze kara grzywny, ale symboliczna: 100 tysięcy złotych. Właścicielem Zagłębia jest państwowy KGHM i Wydziałowi Dyscypliny chodziło o to, żebyśmy nie płacili wysokiej kary z naszych podatków.

Przed tygodniem Wydział zdegradował Widzew, a decyzję w sprawie Zagłębia kolejny raz odroczył. Potem się okazało, że przychylił się do prośby prezesa Roberta Pietryszyna, który chciał mieć czas na uzyskanie opinii władz KGHM. Poza tym Zagłębie miało niedługo później podpisać umowę sponsorską i wolało to zrobić jako pierwszoligowiec.

Minęło kilka dni i klub zupełnie zmienił front. Wypowiedzi Pietryszyna w prasie stawały się coraz ostrzejsze, a wczoraj – jeszcze przed posiedzeniem WD - klub zorganizował konferencję prasową na Miodowej, mimo że PZPN sobie tego nie życzył. – Taką decyzję podjął prezes Michał Listkiewicz – poinformował wiceprzewodniczący WD Robert Zawłocki. – Posiedzenie jest utajnione i na terenie siedziby związku klub nie może informować o jego przebiegu. Pracownik ochrony PZPN usiłował powstrzymać Pietryszyna przed wejściem do sali, w której miała się odbyć konferencja, ale niezbyt stanowczo. W odpowiedzi usłyszał: – Zagłębie jest członkiem PZPN, więc jestem u siebie. A to nie jest żadna konferencja, tylko spotkanie.

Wówczas ktoś z pracowników PZPN wyłączył w sali światło i ciąg dalszy odbywał się już w półmroku. Pietryszyn poinformował, że będzie się domagał wyłączenia przewodniczącego WD i jego pozostałych członków z postępowania przeciw klubowi z braku obiektywizmu– Nie godzimy się na działania Wydziału przypominające bardziej sądy inkwizycyjne, a nie wymiar sprawiedliwości w państwie prawa – oświadczył prezes. – Udzielając wywiadu prasowego (dziennikowi „Polska”), mecenas Tomczak powiedział, że Zagłębie zostanie zdegradowane. To znaczy, że podjęto już taką decyzję wcześniej. Wydział jest w zmowie, nie ma głosów odrębnych. Poddamy się karze, ale nie na podstawie świstków papieru, jakie nam przedstawiono. Tak zwany materiał dowodowy, jaki nam przedstawił WD, ma 40 stron. Są to zwykłe wydruki z pliku tekstowego, nieopatrzone jakimikolwiek pieczątkami lub oznaczeniami prokuratury. W świetle prawa zaprezentowane przez WD dokumenty są nic niewarte.

Prezes zapowiedział nawet, że może się zwrócić do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, aby w trybie nadzoru wszczął postępowanie wyjaśniające oraz sprawdził, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa.

W ten sposób z gonionej zwierzyny Robert Pietryszyn chciał się przeobrazić w myśliwego. Zakończył efektownie: – Temida mecenasa Tomczaka ma w rękach nie obosieczny miecz sprawiedliwości, a nóż sprężynowy, którym atakuje w ciemnej bramie.

– Nie mam za złe panu Pietryszynowi tego, co mówi na mój temat, bo zdaję sobie sprawę, że przeżywa trudne chwile – odpowiadał Michał Tomczak, a jego zastępca Robert Zawłocki dodał, że po degradacji Widzewa członkowie Wydziału spotkali się ze strony kibiców tego klubu z „poważnymi groźbami”.

– Awans do I ligi Zagłębie uzyskało w wyniku korupcji. Wszystkie materiały dowodowe pochodzą z prokuratury, trzymamy się zasad przez nią ustalonych. Do tej pory Zagłębie nie kwestionowało autentyczności dokumentów. A mój wywiad w dzienniku „Polska” zawiera rzeczy, których nigdy nie powiedziałem i nie był autoryzowany – tłumaczył Tomczak. Robert Pietryszyn zdania nie zmienił. Zwołał jeszcze jedną konferencję, na której Tomczak stał pod ścianą. Prezes powtórzył swoje zdanie o „zadźganiu Zagłębia nożem w ciemnym zaułku” i dodał, że kilku jego członków zrobiło sobie na Zagłębiu niezłą reklamę. Podkreślił, że jest za karaniem za działania korupcyjne, i zapowiedział bardzo długi proces.

Paweł Wilkowicz

Zagłębie Lubin to w walce z korupcją najtrudniejsza próba: aktualny mistrz Polski, drużyna potężnej spółki Skarbu Państwa mająca potężnych obrońców. Klub, za którym od dawna ciągnęły się podejrzenia, że lubił chodzić na skróty, ale z tych podejrzeń niewiele wynikało. Nawet gdy jeden z byłych już piłkarzy Zagłębia znalazł się wśród oskarżonych w pierwszym polskim procesie o sportową korupcję, tzw. aferze Polaru, klub grał dalej jakby nic się nie stało.

Dlatego dobrze, że decyzja o karze wreszcie zapadła, bo jej odwlekanie stawało się niezrozumiałe. Na razie górą jest Wydział Dyscypliny, ale ta walka na jednej rundzie się nie skończy. Zdegradować klub to jedno, obronić wyrok przed kolejnymi instancjami znacznie trudniej. Dlatego WD tak długo zwlekał, licząc, że klub z Lubina zgodzi się na współpracę i sam zaproponuje zesłanie do drugiej ligi, wytrącając sobie z ręki możliwość odwoływania się.

Zagłębie zdecydowało inaczej.

Najpierw więc będzie Trybunał Piłkarski, potem Arbitrażowy przy PKOl, a jak trzeba, to i sądy cywilne. Wczorajszy spektakl w siedzibie PZPN pokazał, że szefowie Zagłębia są gotowi na wiele. Pewnie nawet mają swoje racje: mecze kupowały poprzednie władze, a zapłacą za to oni. Ale choć zwycięzcy tej walki jeszcze nie znamy, to przegrany już jest: poczucie przyzwoitości.

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?