O niedzielnych obradach w hotelu Sheraton warto wiedzieć kilka rzeczy. Po pierwsze, ten zjazd jest podrzutkiem. PZPN wcale nie zamierzał go zwoływać, ale został postawiony w sytuacji bez wyjścia.
Podczas lutowego walnego zgromadzenia statutowego, taśmowo przegłosowującego poprawki w związkowych przepisach, kluby ekstraklasy nieoczekiwanie zgłosiły projekt dotyczący korupcji. Zrobiły to w swoim interesie: chciały zawieszenia kar degradacji na dziesięć lat. PZPN odmówił wówczas przyłożenia do tego ręki, nie chciał też rozpoczynać nowego wątku w dyskusji, bo był już wieczór. Obiecał, że zwoła nowe walne zgromadzenie, tym razem tylko w sprawie korupcji. Miał na to trzy miesiące. To, że zjazd zbiera się tuż po wybuchu afery w Koronie Kielce, w samym środku kolejnej korupcyjnej zawieruchy, jest przypadkiem.
Ale ten przypadek okazał się znaczący, bo zatrzymanie Dariusza Wdowczyka i kolejnych osób związanych kiedyś z Koroną postawiło wszystkie zainteresowane strony w kłopotliwej sytuacji. Kluby i PZPN na kilka dni przed zatrzymaniami skończyły uzgadniać wstępny projekt uchwały. Ten, który zrobił medialną karierę pod nazwą „Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość”, w pierwszej części analizował, jak do korupcji doszło, w drugiej zmieniał system kar, a w trzeciej wprowadzał postanowienia, które miałyby korupcji zapobiegać.
Po fali zatrzymań projekt już nie nadawał się do pokazania go opinii publicznej. Był zbyt łagodny dla klubów w części dotyczącej zmiany kar za dawną korupcję (sprzed czerwca 2006 r.). Grzywny, które miały zastąpić kary degradacji, zaplanowano na śmiesznie niskim poziomie: do 500 tysięcy złotych. Najsłabszy klub ekstraklasy dostaje rocznie z Canal Plus z tytułu praw telewizyjnych kilka razy więcej.
Nowa runda negocjacji zaczęła się w tym tygodniu właśnie z inicjatywy Canal Plus. Telewizja, tak jak Ekstraklasa SA, nie chce już degradacji za stare winy, bo to dezorganizuje ligę. Przedstawiciele stacji uważają, że trzeba karać bezwzględnie ludzi zamieszanych w korupcję, ale dla klubów zostawić tylko bardzo wysokie grzywny i ujemne punkty. Oczywiście to wszystko nie dotyczy postępowań już rozpoczętych i najnowszych przypadków korupcji, bo w stosunku do nich nadal miałyby obowiązywać degradacje. – Dostajemy za to po uszach z wielu stron, moje poczucie sprawiedliwości też cierpi, ale wybieramy po prostu mniejsze zło – mówi „Rz” Tomasz Smokowski, komentator Canal Plus.