W piątek rusza liga, która wygląda jak rozgrywki na przeczekanie. Stadionów nie ma, ale już widać maszty nowych, gwiazd nie ma, ale powstają szkółki piłkarskie, nie ma też pieniędzy na transfery. Tu lepiej może być dopiero wówczas, gdy na nowych stadionach zasiądzie po 35 tysięcy kibiców.
Z wielkiej trójki, która ma walczyć o mistrzostwo, znaczącego wzmocnienia dokonał tylko Lech Poznań. Za 430 tysięcy euro kupił białoruskiego rozgrywającego Siergieja Kriwca z BATE Borysow. BATE grało w Lidze Mistrzów i Lidze Europejskiej, Kriwiec strzelił gola samemu Juventusowi i w jego klubie niektórzy dziwią się, dlaczego nie poczekał na poważniejszą ofertę niż z polskiej ekstraklasy.
[srodtytul]Nie na Ligę Mistrzów [/srodtytul]
Na prezentacji drużyny w Poznaniu prezes Andrzej Kadziński nie obiecał mistrzostwa, ale sam siebie pytał, jak z takim składem nie wygrać ligi. Nie odeszli przecież Semir Stilić i Robert Lewandowski, mimo że dostali ciekawe oferty.
Lech w tabeli jest jednak dopiero trzeci, ma osiem punktów straty do prowadzącej Wisły, a w Polsce po najdłuższej w Europie zimowej przerwie zaczyna się najkrótsza wiosna. – To wyzwanie dla trenerów, którzy muszą się uczyć na żywym organizmie. Nikt nie ma gotowej metody na przygotowanie drużyny, która w nieco ponad dwa miesiące ma do rozegrania tylko 13 spotkań. W Polsce okresy przygotowań są dłuższe od rozgrywek – mówi Rafał Ulatowski, trener GKS Bełchatów.