Podróż mistrzów Bośni i Hercegowiny do Poznania była wyjątkowo długa. Piłkarze z Bałkanów najpierw polecieli do Stambułu, stamtąd do Berlina, skąd do Poznania przyjechali autokarem. - Taka podroż może męczyć turystów, ale nie piłkarzy - przekonuje kapitan zespołu, Ivan Tatomirović.
Gracze z Sarajewa przyznają, że ligowa porażka poznaniaków dała im trochę nadziei. Według nich jednak większe powody do optymizmu daje... ich postawa w pierwszym pojedynku. - Pechowo straciliśmy bramki. Teraz wiemy jak gra Lech. Wierzymy, że możemy wygrać - przekonuje Tatomirović, który w pierwszym starciu nie grał.
Lech nie może lekceważyć przeciwnika, bo w poprzednich latach FK potrafiło przegrywać starcia na własnym obiekcie, a później rozstrzygać rywalizację na swoją korzyść na wyjeździe. W tamtych przypadkach Bośniacy tracili do rywala tylko jednego gola. - Już mierzyliśmy się z takimi wyzwaniami. Pokazaliśmy, że można odrabiać takie straty. W Sarajewie nie graliśmy źle. W Poznaniu nie rzucimy się do ataku od początku. Nie chodzi o dobre 5-10 minut, a całe starcie - dodaje kapitan bałkańskiej ekipy.
- Najważniejsze będzie podejście drużyny. Solidnie przepracowaliśmy cały tydzień. Traciliśmy bramki zbyt łatwo. Teraz to nie może się powtórzyć. Drużyna czuje się dobrze i wierzy w swoje możliwości. Wszyscy piłkarze zgłoszeni do Ligi Mistrzów są zdrowi i gotowi do gry. Nie mamy powodów do tego, żeby spuszczać głowy. Na pewno się nie poddamy. Potrafiliśmy podnosić się w takich sytuacjach - opowiada o swojej drużynie trener Dżenan Uscuplić.
W środę na stadionie w Poznaniu zasiądzie co najmniej 20 tysięcy widzów. Jak na razie kibice gości nabyli tylko 250 wejściówek. Piłkarze przekonują, że gorąca atmosfera nie robi na nich wrażenia. - To dla nas nic nowego. Mamy dodatkową motywację. Może nas tylko dodatkowo ponieść do zwycięstwa - dodaje Haris Duljević.