Liga Europy rozpoczyna maraton majowych finałów. W następną środę we Wrocławiu o puchar Ligi Konferencji powalczą Chelsea i Betis Sewilla, a ostatniego dnia miesiąca w Monachium o zwycięstwo w Lidze Mistrzów rywalizować będą Paris Saint-Germain oraz Inter Mediolan.
Brak przedstawiciela Premier League w finale najważniejszych rozgrywek – i to drugi rok z rzędu – to dla angielskiego futbolu bolesny cios. Już w barażach odpadł Manchester City, rundę później Liverpool, w ćwierćfinale – Aston Villa, a w półfinale – Arsenal.
Zwycięstwo w Lidze Europy przepustką do Ligi Mistrzów
Policzek jest tym większy, że w sześciu poprzednich sezonach Anglicy dwukrotnie mogli emocjonować się finałami, które były wewnętrzną sprawą ich zespołów. W 2019 roku Liverpool wygrał 2:0 z Tottenhamem, a dwa lata później Chelsea pokonała 1:0 Manchester City.
Teraz kibicom z Wysp pozostała na pocieszenie Liga Europy. Paradoks polega na tym, że o trofeum bić się będą drużyny zranione, które w Premier League okupują dwa ostatnie miejsca nad strefą spadkową. Manchester United jest 16., Tottenham – 17. Spadek im nie grozi, ale widok takich ekip prawie na dnie tabeli kłuje w oczy.
Czytaj więcej
Paris Saint-Germain stanie przed drugą szansą wygrania Ligi Mistrzów. 31 maja paryżanie powalczą...