Lech spod sztampy

Już po 44 sekundach w debiucie w Lechu Jan Urban przegrywał 0:1.

Publikacja: 18.10.2015 19:55

Od kontaktowego gola Szymona Pawłowskiego Lech zaczął odrabiać straty w meczu z Ruchem

Od kontaktowego gola Szymona Pawłowskiego Lech zaczął odrabiać straty w meczu z Ruchem

Foto: PAP

Lech Poznań nie wygrał dziesiątego spotkania ligowego z rzędu. Po 25 minutach było 2:0 dla gości z Chorzowa i wydawało się, że debiut Jana Urbana na stanowisku szkoleniowca Lecha będzie wyjątkowo przykry. A jednak poznaniacy potrafili doprowadzić do remisu. Tylko tyle i aż tyle. Do tego, by obwieścić przełamanie mistrzów Polski, wciąż sporo brakuje.

Dość późno zdecydowano się w Poznaniu na roszadę na ławce trenerskiej – dopiero w miniony poniedziałek, gdy przerwa na mecze reprezentacyjne dobiegała już końca. Urban miał przyjść i odblokować głowy piłkarzy. Bo przecież było wiadomo, że przez mniej niż tydzień nie będzie w stanie odcisnąć swojego piętna na zespole. Nie zrobi rewolucji w składzie, bo Maciej Skorża samobójcą i sabotażystą nie był, więc wystawiał najsilniejszy zespół, na jaki mógł liczyć. Wiadomo było też, że Urban nie zmieni wiele pod względem taktyki, nie nauczy zawodników nowych schematów.

Nowy trener miał w pierwszej kolejności wpłynąć na poprawę atmosfery w zespole i dodać piłkarzom pewności siebie. Ci bardziej złośliwi twierdzą zresztą, że na tym właśnie jego warsztat trenerski w dużej mierze polega. Obrońcy Urbana wskazują jednak na mistrzostwo zdobyte z Legią jako świadectwo szkoleniowej klasy, a ci jeszcze bardziej przyjaźnie do niego nastawieni dodają, że z warszawskim zespołem zdobył dwa tytuły. Prowadził przecież Legię w rundzie jesiennej sezonu 2013/2014 i gdy w 22. kolejce zespół przejmował Henning Berg, dostał drużynę na pierwszym miejscu w tabeli i z pięcioma punktami przewagi nad drugim Górnikiem Zabrze.

Przygoda Urbana z Lechem zaczęła się od mocnego ciosu. Już po 44 sekundach było 1:0 dla Ruchu. Rzut wolny wykonał Patryk Lipski, wrzucił piłkę na głowę Mariuszowi Stępińskiemu, a Urban nie zdążył nawet usiąść i przekonać się, czy foteliki na ławce w Poznaniu są wystarczająco wygodne, gdy już musiał szukać nowego planu.

Po piłkarzach Lecha nie było widać, że w tygodniu wydarzyło się w klubie coś ważnego. Gra była taka sama jak za czasów Skorży – podanie do Karola Linetty'ego, a ten albo szukał jakiegoś rozwiązania na skrzydle, albo wycofywał piłkę do obrońców, by spróbować jeszcze raz. Ruch był dobrze zorganizowany, cała drużyna cofała się głęboko, świetnie przesuwały się linie pomocy i obrony. A Lecha nie było stać na żadną nieszablonową akcję, na zaskoczenie rywala. Piłka do boku i próba dośrodkowania – to wszystko.

Kontaktowy gol dla Lecha –w 41. minucie – padł po próbie dośrodkowania Szymona Pawłowskiego, z kolei bramka wyrównująca zdobyta została ze spalonego. Piłkę do siatki wepchnął z najbliższej odległości Marcin Kamiński, ale bohaterem tej akcji był Darko Jevtić, którego Urban już w 45. minucie wpuścił na boisko, by ratować wynik. Szwajcar serbskiego pochodzenia jest jednym z niewielu zawodników w Lechu, który nie boi się ryzyka, potrafi zagrać niesztampowo, zdecydować się na coś więcej niż najbardziej oczywiste rozwiązanie.

Lech zdobył pierwszy punkt od 26 września (remis z Górnikiem). Wciąż jednak zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. W najbliższą niedzielę Urban pokaże się ze swoim zespołem w Warszawie podczas prestiżowego meczu z Legią. A jeszcze w czwartek czeka jego piłkarzy spotkanie we Florencji, gdzie w Lidze Europejskiej zagrają z Fiorentiną. O przełamanie może być trudno.

Znacznie przyjemniejszy i bardziej efektowny debiut zaliczył w roli trenera Legii Stanisław Czerczesow. Już po pięciu minutach Legia prowadziła z Cracovią 1:0 po golu Nemanjii Nikolicia. A że Węgier serbskiego pochodzenia był w niedzielny wieczór w kapitalnej formie – po godzinie i trzech jego trafieniach publiczność z Łazienkowskiej mogła już obwieszczać koniec kryzysu w Warszawie.

Nikolić bierze tę ligę szturmem. Po 12. kolejce ma już 15 zdobytych goli – ponad dwa razy więcej niż następni na liście strzelców Martin Nespor z Piasta, Michal Papadopulos z Zagłębia i Mariusz Stępiński z Ruchu, którzy zdobyli po 6 bramek. Jeśli napastnika pozyskanego latem z Videotonu nie dopadnie jakaś niemoc strzelecka i ominą kontuzje, to króla strzelców tego sezonu właściwie już znamy. Szanse na pobicie rekordu wszech czasów polskiej ligi – 37 goli zdobytych przez Henryka Reymana z Wisły Kraków w pierwszym sezonie, w 1927 roku – są raczej nikłe, ale przekroczenie magicznej liczby 30 trafień wydaje się realne. A w historii polskiej ligi zdarzyło się to tylko trzykrotnie – po raz ostatni ponad pół wieku temu, w 1948 roku, gdy 31 gole strzelił w sezonie Józef Kohut z Wisły Kraków.

Skuteczność Nikolica nie jest jednak niczym, co do zespołu wniósłby nowy trener. Węgier imponował łatwością zdobywania bramek jeszcze przecież za Berga. Rosjanin nieco inaczej zestawił zespół – postawił na trzech środkowych pomocników, w tej linii znalazł tez miejsce dla Michała Pazdana, który był u Norwega środkowym defensorem. Widać było, że legioniści mają grać agresywnie, pressingiem, starać się szybko odebrać piłkę. Teraz pytanie czy przy legendarnie ciężkich treningach Rosjanina piłkarzom wicemistrza Polski wystarczy sił. Bo już w czwartek spotkanie LE z Brugge.

W Gdańsku fetowano w minionym tygodniu zawodników Lechii, którzy mieli udział w awansie reprezentacji Polski do finałów mistrzostw Europy – kadrowicze zostali między innymi zaproszeni przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.

Przed meczem z Górnikiem Zabrze sześciu zawodników Lechii, których powoływał lub powołuje Adam Nawałka, dostało kwiaty. Po otrzymaniu bukietu Sebastian Mila udał się jednak na trybuny (nie zmieścił się nawet w kadrze meczowej), a Sławomir Peszko rozsiadł się wygodnie na ławce rezerwowych. Na tyle wygodnie, że gdy w drugiej połowie pojawił się na boisku, by ratować zwycięstwo dla Lechii (skończyło się na remisie 1:1), nie wniósł nic do zespołu, a trener Thomas von Heesen powiedział, że „po reprezentancie spodziewał się więcej".

12.kolejka

–Lechia Gdańsk – Górnik Zabrze 1:1 (1:1)

Bramki: dla Lechii – M. Makuszewski (38); dla Górnika – M. Korzym (18) Żółte kartki: A. Borysiuk, P. Wiśniewski, M. Makuszewski, A. Buksa (Lechia); R. Gergel (Górnik)

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 10 987

–Śląsk Wrocław – Korona Kielce 0:1 (0:1)

Bramka: A. Cabrera (35 – z karnego)

Żółte kartki: M. Pawelec, Dudu, K. Danielewicz (Śląsk)

Sędziował: Paweł Gil (Lublin). Widzów: 5 580

–Podbeskidzie Bielsko-Biała – Piast Gliwice 2:2 (1:1)

Bramki: dla Podbeskidzia – M. Szczepaniak (30), M. Możdżeń (52); dla Piasta – K. Vacek (44 – z karnego i 84 – z karnego) Żółte kartki: E. Zbubas, A. Pazio, M. Sokołowski, R. Demjan (Podbeskidzie); M. Mak, M. Pietrowski, P. Mraz (Piast)

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 4 598

–Górnik Łęczna – Jagiellonia Białystok 3:2 (2:1)

Bramki: dla Górnika – B. Śpiączka (29), G. Piesio (39), G. Bonin (66); dla Jagiellonii – P. Frankowski (43), P. Grzelczak (52) Żółte kartki: S. Rodić, Ł. Tymiński, R. Pruchnik (Górnik); F. Modelski, P. Frankowski, K. Mackiewicz (Jagiellonia).

Sędziował: Krzysztof Jakubik (Sieldce). Widzów: 3 816

–Lech Poznań – Ruch Chorzów 2:2 (1:2)

Bramki: dla Lecha – Sz. Pawłowski (41), M. Kamiński (82); dla Ruchu – M. Stępiński (1 i 25) Żółte kartki: M. Kamiński, Ł. Trałka (Lech); M. Konczkowski, M. Zieńczuk (Ruch)

Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 15 783

–Wisła Kraków – Termalica Bruk-Bet Nieciecza 0:0

Żółte kartki: K. Mączyński, M. Jankowski (Wisła); S. Nowak, D. Pleva, M. Kupczak (Termalica)

Sędziował: Marcin Borski (Warszawa). Widzów: 10 494

- Legia Warszawa - Cracovia Kraków 3:1 (1:0)

Bramki: 1:0 Nemanja Nikolic (5), 2:0 Nemanja Nikolic (53), 3:0 Nemanja Nikolic (63), 3:1 Erik Jendrisek (80).

Żółta kartka - Legia Warszawa: Michał Pazdan. Cracovia Kraków: Deleu, Bartosz Kapustka.

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów 17 336.

Tabela ekstraklasy

1. Piast Gliwice 12 9 1 2 20-13 28 +7 2. Pogoń Szczecin 11 5 6 0 17-10 21 +7 3. Legia Warszawa 12 5 5 2 27-14 20 +13 4. Cracovia Kraków 12 5 3 4 21-18 18 +3 5. Korona Kielce 12 4 5 3 10-11 17 -1 6. Górnik Łęczna 12 5 2 5 15-17 17 -2 7. KGHM Zagłębie Lubin 11 4 4 3 18-17 16 +1 8. Termalica Bruk-Bet Nieciecza 12 4 4 4 14-15 16 -1 9. Wisła Kraków 12 3 7 2 19-11 15 +8 10. Lechia Gdańsk 12 3 6 3 17-13 15 +4 11. Jagiellonia Białystok 12 4 2 6 17-20 14 -3 12. Ruch Chorzów 12 4 2 6 16-20 14 -4 13. Śląsk Wrocław 12 3 4 5 15-19 13 -4 14. Podbeskidzie Bielsko-Biała 12 2 6 4 11-22 12 -11 15. Górnik Zabrze 12 1 6 5 14-20 8 -6 16. Lech Poznań 12 1 3 8 10-21 6 -11

Kolejno: mecze rozegrane, punkty, bramki zdobyte i stracone, zwycięstwa, remisy, porażki. W przypadku równej liczby punktów o kolejności decydują bezpośrednie mecze.

STRZELCY

15 goli - Nemanja Nikolić (Legia Warszawa),

6 goli - Martin Nespor (Piast Gliwice), Michal Papadopulos (Zagłębie Lubin), Mariusz Stępiński (Ruch Chorzów).

Jutro mecz Pogoń Szczecin – Zagłębie Lubin (18:00, Eurosport 2)

Lech Poznań nie wygrał dziesiątego spotkania ligowego z rzędu. Po 25 minutach było 2:0 dla gości z Chorzowa i wydawało się, że debiut Jana Urbana na stanowisku szkoleniowca Lecha będzie wyjątkowo przykry. A jednak poznaniacy potrafili doprowadzić do remisu. Tylko tyle i aż tyle. Do tego, by obwieścić przełamanie mistrzów Polski, wciąż sporo brakuje.

Dość późno zdecydowano się w Poznaniu na roszadę na ławce trenerskiej – dopiero w miniony poniedziałek, gdy przerwa na mecze reprezentacyjne dobiegała już końca. Urban miał przyjść i odblokować głowy piłkarzy. Bo przecież było wiadomo, że przez mniej niż tydzień nie będzie w stanie odcisnąć swojego piętna na zespole. Nie zrobi rewolucji w składzie, bo Maciej Skorża samobójcą i sabotażystą nie był, więc wystawiał najsilniejszy zespół, na jaki mógł liczyć. Wiadomo było też, że Urban nie zmieni wiele pod względem taktyki, nie nauczy zawodników nowych schematów.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
futsal
Mistrzostwa świata w futsalu. Brazylia wraca na tron
Piłka nożna
Robert Lewandowski ucieka konkurencji. Hat trick i tytuł piłkarza meczu
Piłka nożna
Wolna konkurencja w piłce nożnej. Decyzja TSUE wstrząśnie rynkiem transferowym
Piłka nożna
Ultrasi we włoskiej piłce. Szefowie brudnego biznesu
Piłka nożna
Liga Konferencji Europy. Jagiellonia gra do końca. Zwycięski gol w 98. minucie