To nie był ładny mecz, bo rytm gry wyznaczały pojedynki fizyczne oraz wślizgi, a zespół ułożony, który - mimo ograniczeń - ma na siebie pomysł i umie go realizować, mierzył się z takim, który tego pomysłu szuka. Widzieliśmy też inną Polskę niż w meczu z Holendrami. Tym razem była to drużyna bez odwagi i stylu.
Polacy pierwszy kwadrans spędzili za podwójną gardą. Oddali rywalom piłkę, żeby obserwować, jak Austriacy budują kolejne ataki, bombardując pole karne Wojciecha Szczęsnego dośrodkowaniami. Wystarczyło 9 minut, żeby nasi piłkarze musieli zapłacić rachunek za bierność. Philipp Mwene zszedł do linii bocznej i dośrodkował do Gernota Traunera, który wykorzystał fakt, że Paweł Dawidowicz krył strefę, a nie zawodnika. Uderzył głową i Austriacy pierwszy raz na Euro 2024 objęli prowadzenie.