To nie był ładny mecz, bo rytm gry wyznaczały pojedynki fizyczne oraz wślizgi, a zespół ułożony, który - mimo ograniczeń - ma na siebie pomysł i umie go realizować, mierzył się z takim, który tego pomysłu szuka. Widzieliśmy też inną Polskę niż w meczu z Holendrami. Tym razem była to drużyna bez odwagi i stylu.
Polacy pierwszy kwadrans spędzili za podwójną gardą. Oddali rywalom piłkę, żeby obserwować, jak Austriacy budują kolejne ataki, bombardując pole karne Wojciecha Szczęsnego dośrodkowaniami. Wystarczyło 9 minut, żeby nasi piłkarze musieli zapłacić rachunek za bierność. Philipp Mwene zszedł do linii bocznej i dośrodkował do Gernota Traunera, który wykorzystał fakt, że Paweł Dawidowicz krył strefę, a nie zawodnika. Uderzył głową i Austriacy pierwszy raz na Euro 2024 objęli prowadzenie.
Czytaj więcej
Impreza w Niemczech będzie najnormalniejszym turniejem piłkarskim od lat, ale nie pozostanie raczej wolna od polityki
Polska — Austria. Wynik był lepszy niż gra
Polacy mieli problemy z wyprowadzaniem akcji, więc Szczęsny — aby omijać pressing rywali — zagrywał długie podania, ale przegrywaliśmy pojedynki w środku pola i piłka szybko wracała pod naszą bramkę. Dopiero gol był budzikiem.
Pierwszy strzał na bramkę Austriaków oddał w 17. minucie Piotr Zieliński, chwilę później dobrą okazję zmarnował Nicola Zalewski. Polacy wreszcie dopięli jednak swego. Mijało pierwsze pół godziny meczu, kiedy Zieliński ponowił dośrodkowanie po rzucie rożnym, a piłkę do Jana Bednarka zgrał Jakub Kiwior. Jego strzał trafił w obrońcę, lecz do futbolówki dopadł Krzysztof Piątek, który minął rywala i trafił na 1:1. Polacy schodzili na przerwę ze świadomością, że wynik jest lepszy niż gra.