Wielka polityka na stadionach. Francuska reprezentacja walczy ze skrajną prawicą

Francuzi zaczęli turniej od zwycięstwa, ale ważniejszy mecz grają poza boiskiem, gdzie ich rywalem jest skrajna prawica.

Publikacja: 18.06.2024 23:11

Wszyscy jesteśmy także obywatelami, więc nie możemy żyć w oderwaniu od świata – mówi lider reprezent

Wszyscy jesteśmy także obywatelami, więc nie możemy żyć w oderwaniu od świata – mówi lider reprezentacji Francji Kylian Mbappe

Foto: AFP

Trójkolorowi są wicemistrzami świata i przylecieli na Euro 2024 jako faworyci. Prawdopodobnie mogliby chować się za sloganami o rozdziale polityki od sportu oraz przekonywać, że zawodowcy powinni koncentrować się wyłącznie na boisku, ale sam Kylian Mbappe podkreśla: – Wszyscy jesteśmy także obywatelami, więc nie możemy żyć w oderwaniu od świata.

Kapitan zgodnie z hasłem „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” poparł Marcusa Thurama, który jako pierwszy zburzył decorum wielkiego turnieju. Obaj zabrali głos, bo po wygranych przez Zjednoczenie Narodowe wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz decyzji prezydenta Emmanuela Macrona, który rozwiązał Zgromadzenie Narodowe i zaplanował na 30 czerwca oraz 7 lipca przedterminowe wybory, nad Francją zawisło widmo przejęcia władzy przez skrajną prawicę.

Odwaga i konieczność

Jasne stanowisko w sprawie przyszłości kraju dojrzewało w piłkarzach przez kilka dni. Jeszcze Ousmane Dembele i Olivier Giroud na początku zgrupowania podczas konferencji prasowych zachęcali jedynie do wzięcia udziału w głosowaniu, aż przed dziennikarzami stanął Thuram.

– Sytuacja jest naprawdę poważna. Musimy jako obywatele zrobić wszystko, aby Zjednoczenie Narodowe nie poszło dalej – oznajmił i podkreślił: – Nie mam wątpliwości, że wszyscy myślą tak jak ja.

26-latek ruszył kostkę domina. – Jego stanowisko jest czymś wspaniałym – mówiła rzecznik Partii Socjalistycznej Chloe Ridel. – Takie zaangażowanie jest odwagą, ale i koniecznością – podkreślał deputowany prezydenckiej „Renaissance” Clement Beaune. – Powinien skupić się na piłce, sportu nie należy upolityczniać – odpowiadał Aleksandar Nikolic ze Zjednoczenia Narodowego.

Czytaj więcej

Lider partii Le Pen skrytykował Kyliana Mbappe

„L’Equipe” dzień po wystąpieniu Thurama chwaliła piłkarza za odwagę i zauważyła, że świadomie zraził do siebie ludzi, którzy głosowali na partię Jordana Bardelli. Nie był jednak sam.

Apel, aby „przede wszystkim pójść na wybory i nie oddać głosu tym, którzy prezentują wartości niezgodne ze sportowymi”, podpisało wielu francuskich sportowców, także medalistów olimpijskich, oraz Jo-Wilfried Tsonga i Yannick Noah, czyli legendy tenisa nad Sekwaną.

Czytaliśmy na łamach tamtejszych dzienników o wyjątkowym lecie, kiedy piłkarze podjęli jednocześnie walkę na dwóch boiskach: piłkarskim oraz politycznym. Thuram nie szedł bowiem sam, już kolejnego dnia śladem kolegi z zespołu poszedł bowiem Mbappe. Jego głos zagrzmiał.

Nigdy w takim momencie sportowej imprezy tak ważny zawodnik nie wypowiedział się w taki sposób.

– Mecz jest bardzo ważny, ale sytuacja w kraju jest znacznie ważniejsza. Żyjemy w kluczowym momencie. Widzimy, że ekstremiści są u drzwi władzy. Możemy zdecydować o przyszłości naszego kraju, każdy głos się liczy. Wierzę, że 7 lipca będziemy mogli z dumą nosić francuskie koszulki – oznajmił Mbappe, apelując zwłaszcza do młodych, którzy do urn podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego szli raczej niechętnie.

Kapitan podkreślił wartość różnorodności, tolerancji oraz szacunku i mówił o ideach, które powinny przede wszystkim łączyć, a nie dzielić.

Czytaj więcej

Euro 2024. Kylian Mbappe kontuzjowany, zalał się krwią. Czy zagra z Polakami?

Tego zabrakło w dość oszczędnym, ale także zrozumiałym w tej skromności komunikacie francuskiej federacji (FFF), która potwierdziła jedynie wolność piłkarzy w zakresie wypowiedzi i zachęciła do uczestnictwa w wyborach. – Jesteśmy zjednoczeni i zrobimy wszystko, aby tak pozostało – potwierdził zaś sam Deschamps.

– Dość tych uprzywilejowanych moralizatorów, którzy uważają Francuzów za imbecyli – napisał rzecznik prasowy Zjednoczenia Narodowego Julien Odoul, ale później złagodził ton i zmienił taktykę.

Stanowisko Mbappe postanowił wykorzystać twórczo i w mediach społecznościowych oraz programach publicystycznych zaczął przekonywać, że popiera sprzeciw piłkarza wobec „ekstremizmu, antysemityzmu oraz przemocy, a więc wartości charakterystycznych dla skrajnej lewicy”.

Piłkarze przeciw rasizmowi

Mbappe zabrał głos tak samo, jak kiedyś Zinedine Zidane. Lider reprezentacji Francji, która zdobywała mistrzostwo świata i Europy, przed drugą turą wyborów prezydenckich w 2002 roku apelował o sprzeciw wobec przedstawiciela partii, której poglądy nie korespondują z francuskimi wartościami.

Skrajna prawica wówczas przegrała, bo Jean-Marie Le Pen w pojedynku z Jakiem Chirakiem dostał niespełna 18 proc. z ponad 31 mln głosów.

„Le Monde” przypomina, że relacja francuskiej reprezentacji z Frontem Narodowym (tak do 2018 roku nazywało się Zjednoczenie) jest długa i sięga 1996 roku. Le Pen zauważył wówczas, że podczas Euro 1996 nie wszyscy piłkarze śpiewają „Marsyliankę”.

Narzekał na zawodników sztucznie sprowadzanych z zagranicy, choć z tamtej drużyny poza Francją urodził się Marcel Desailly, a zróżnicowany stosunek do hymnu kadrowicze mieli nawet w czasach Michela Platiniego.

– Le Pen najwyraźniej nie wie, że istnieją Francuzi biali, czarni i brązowi. To nie świadczy dobrze o człowieku, który ma prezydenckie aspiracje. Najwyraźniej mamy do czynienia z tym typem, który włącza telewizor, widzi mecz amerykańskich koszykarzy i zastanawia się: „Czekajcie, to naprawdę istnieją czarnoskórzy, którzy grają dla Stanów Zjednoczonych? Jak to?” – mówił wtedy Lilian Thuram, czyli ojciec Marcusa.

Czytaj więcej

Francja - Austria. Polityka ważniejsza niż futbol. Piłkarze nie wstydzą się poglądów

Minęło sześć lat, przyszedł kolejny wielki turniej i Le Pen znów przekonywał, że proporcje dotyczące kolorów skóry są w reprezentacji zaburzone.

– Siłą Francuzów jest różnorodność, a Front Narodowy to partia faszystowska – odpowiedział Desailly, a dwa dni przed drugą turą tamtych wyborów, już po wypowiedzi Zidane’a, cała reprezentacja wydała zgodny komunikat potępiający „odradzające się pojęcia wykluczenia i rasizmu”.

Francuzi byli wówczas na piłkarskim szczycie jako urzędujący mistrzowie świata oraz Europy. Piłka uczyła nad Sekwaną tolerancji i była pochwałą różnorodności. Wielu widziało w osiągnięciach drużyny narodowej lustro odbijające oblicze społeczeństwa, które odniosło sukces na polu integracji imigrantów. Drużynę określano nawet hasłem: „Blanc-Black-Beur”, widząc jej siłę w połączeniu piłkarzy białych, czarnych oraz potomków muzułmańskich migrantów z Afryki Północnej.

Drużyna murem podzielona

Wkrótce ten obraz się zmienił, bo reprezentację dopadł kryzys. Filozof Alain Finkielkraut widział wręcz w porażce na mundialu w 2010 roku, gdzie Trójkolorowi odpadli w fazie grupowej, klęskę społeczeństwa wieloetnicznego, Marine Le Pen mówiła o ludziach, którzy „Francuzami są tylko na papierze”, a szatnia faktycznie rozpadła się wtedy wzdłuż linii podziałów religijnych i kulturowych.

Świat pisał o konflikcie Domenecha z Nicolasem Anelką (obraził trenera i został wyrzucony z drużyny, co wywołało bunt części zawodników, z Patrice’em Evrą na czele), czyli przedstawiciela muzułmańskich przedmieść. Rewersem napastnika i jednocześnie wyrzutkiem okazał się reprezentujący wielkomiejską klasę średnią Yoann Gourcuff, a więc pochodzący ze sportowej rodziny syn nauczycielki, któremu koledzy nie chcieli na boisku podawać piłki.

Porażka na mundialu stała się sprawą narodową. Selekcjonera przesłuchiwało nawet Zgromadzenie Narodowe, a Thierry Henry był w Pałacu Elizejskim u Nicolasa Sarkozy’ego, ale ta audiencja była raczej listkiem figowym, bo doszło do niej w dniu protestów przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego. Reprezentacja zsunęła się ze szczytu i wszyscy zapomnieli już o mistrzostwie świata z 1998 roku, które było jak zdobycie Bastylii. Rewolucja upadła.

Umarł mit drużyny zwyciężającej dzięki jedności oraz Francji, która dzięki piłkarzom odnalazła tożsamość. Niektórzy zauważali, że w ciągu tych kilkunastu lat zmienił się nie tylko kraj, ale także struktura samej drużyny narodowej, a cytowany na łamach „Kopalni. Sztuki Futbolu” Stephane Breaud pisał, że o ile mistrzami świata w 1998 roku zostały dzieci robotniczych rodzin z prowincji, o tyle już nieco ponad dekadę później piłkarska kadra była raczej reprezentacją wielkomiejskich przedmieść.

Czytaj więcej

Partia Marine Le Pen z apelem do Francuzów. "Dajcie nam to, wtedy obniżymy VAT"

Stopień zawiłości relacji skrajnej prawicy z piłką nożną widzieliśmy później zwłaszcza na przypadku Karima Benzemy. Jeszcze w 2013 roku Marine Le Pen uważała, że napastnika trzeba z drużyny narodowej wyrzucić, bo jego stosunek do „Marsylianki” jest „oburzający”. Minęły trzy lata i sam piłkarz po braku powołania oskarżył selekcjonera Deschampsa o uleganie rasistowskim wpływom. Mijały lata, Francuzi znów wrócili na piłkarski olimp – najpierw zostali mistrzami (2018), a później wicemistrzami świata (2022) – a po prawej stronie zrobiło się wokół reprezentacji ciszej.

Na pewno pomogło w tym podejście samej Marine Le Pen, która od pewnego czasu próbuje oswoić mniej radykalnych wyborców i dediabolizuje szyld partii. Dzisiejszy lider Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella regularnie gratuluje nawet reprezentacji sukcesów, choć uważnym obserwatorom nie umyka, że wymieniając nazwiska, dziękuje za wysiłek głównie selekcjonerowi oraz piłkarzom o jasnym kolorze skóry.

Mecz został w cieniu

Dziś Bardella mówi, że choć szanuje Thurama czy Mbappe, to „jest zażenowany latającymi prywatnymi odrzutowcami multimilionerami, którzy udzielają lekcji ludziom mającym problemy, aby na koniec miesiąca związać koniec z końcem”, a niewykluczone, że niebawem będzie musiał odpowiadać na kolejne ataki wyprowadzane z poziomu piłkarskiego boiska.

– Jako zespół zastanawiamy się nad tym, co jeszcze możemy zrobić – zapowiada Mbappe, a niektórzy zwracają uwagę, że akurat on zawsze miał dobre relacje z Macronem. To właśnie prezydent miał być przecież wśród ludzi, którzy w 2022 roku przekonali skrzydłowego do przedłużenia kontraktu z Paris Saint-Germain, a teraz bez skutku zabiegał, aby Real Madryt pozwolił mu na udział w igrzyskach olimpijskich.

Polityka przyćmiła mecz, a korespondent „Le Monde” pisał, że przed otwierającym dla Francuzów Euro 2024 poniedziałkowym spotkaniem z Austriakami chyba było po prostu zbyt spokojnie. Wicemistrzowie świata ubiegłoroczne eliminacje Euro 2024 przeszli przecież bez porażki, a nastrojów nie zmąciła nawet nieoczekiwana porażka w meczu towarzyskim z Niemcami. Deschamps zabrał na turniej drużynę ambitną i odmłodzoną, ale z mocnym kręgosłupem. Mecz z Austrią – wygrany przez Trójkolorowych 1:0 – zaczęło siedmiu zawodników, którzy grali w podstawowym składzie podczas mundialu w Katarze. Karierę reprezentacyjną zakończyli doświadczeni Hugo Lloris oraz Raphael Varane, a na ławce usiedli Olivier Giroud oraz mający problemy zdrowotne Aurelien Tchouameni.

Czytaj więcej

Francja: Zjednoczenie Narodowe ma "plan Matignon". "Pracujemy od miesięcy"

– Moi piłkarze to także ludzie, obywatele z własną wrażliwością, ale na boisku koncentrują się wyłącznie na grze – uspokajał Deschamps i miał rację. Jego podopieczni zagrali dobry mecz i choć obrońcy miewali problemy z agresywnym pressingiem rywali, to Trójkolorowi mogli wygrać wyżej, ale dobre okazje zmarnowali Giroud oraz Mbappe.

Ten ostatni zakończył mecz przed czasem i jego stan zdrowia jest dziś największym zmartwieniem sztabu szkoleniowego oraz kibiców. Była 85. minuta spotkania, kiedy debiutujący w roli kapitana reprezentacji na wielkim turnieju skrzydłowy wyskoczył w polu karnym, żeby uderzyć piłkę głową, ale trafił w ramię Kevina Danso, złamał nos i zalał się krwią.

Federacja przekazała później, że operacja w najbliższym czasie nie będzie konieczna, ale piłkarz będzie musiał grać podczas Euro 2024 w specjalnej masce.

– Liczymy, że szybko wróci – mówił po meczu Giroud. – Bez niego będziemy musieli sporo zmienić – ostrzegał Jules Kounde. – To wojownik i jestem pewien, że nic mu nie będzie. Była w Juventusie podobna sytuacja z Wojtkiem Szczęsnym, który szybko wrócił – przypominał Antoine Griezmann.

Możliwe, że na piątkowe spotkanie z Holendrami w Lipsku Mbappe jeszcze nie zdąży, ale już na wtorkowy mecz z Polakami w Dortmundzie powinien być gotowy. To istotne także dla Macrona, bo nie brakuje głosów, że blask sportowych osiągnięć często sprzyja aktualnie rządzącym. Podwójną motywację mają również piłkarze. Potrzebują sukcesu, bo zwycięstwa wzmocnią ich głos.

Trójkolorowi są wicemistrzami świata i przylecieli na Euro 2024 jako faworyci. Prawdopodobnie mogliby chować się za sloganami o rozdziale polityki od sportu oraz przekonywać, że zawodowcy powinni koncentrować się wyłącznie na boisku, ale sam Kylian Mbappe podkreśla: – Wszyscy jesteśmy także obywatelami, więc nie możemy żyć w oderwaniu od świata.

Kapitan zgodnie z hasłem „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” poparł Marcusa Thurama, który jako pierwszy zburzył decorum wielkiego turnieju. Obaj zabrali głos, bo po wygranych przez Zjednoczenie Narodowe wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz decyzji prezydenta Emmanuela Macrona, który rozwiązał Zgromadzenie Narodowe i zaplanował na 30 czerwca oraz 7 lipca przedterminowe wybory, nad Francją zawisło widmo przejęcia władzy przez skrajną prawicę.

Pozostało 94% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Euro 2024
Z akademika na piłkarskie salony. Rodri - najlepszy zawodnik Euro 2024
Euro 2024
Finał Euro 2024. Hiszpania - Anglia. Triumf pięknego futbolu, Anglicy znów z pustymi rękami
Euro 2024
Euro 2024: Tabele grupowe i wyniki meczów
Euro 2024
Stefan Szczepłek: Futbol wrócił do korzeni
Euro 2024
Euro 2024 okiem Stefana Szczepłka: Futbol się obronił