Euro 2024 okiem Stefana Szczepłka: Futbol się obronił

Turniej nie stał na wysokim poziomie, ale im dłużej się go oglądało, tym większa była odległość dzieląca Polskę od Europy.

Publikacja: 14.07.2024 21:18

Ćwierćfinał Hiszpania – Niemcy był jednym z niewielu meczów, które dostarczyły emocji. Na zdjęciu Mi

Ćwierćfinał Hiszpania – Niemcy był jednym z niewielu meczów, które dostarczyły emocji. Na zdjęciu Mikel Merino, który strzelił gola decydującego o awansie Hiszpanii

Foto: AFP

Turniej trwał, a mimo to długo trudno było wskazać faworyta, bo nie można było brać serio opinii tych, którzy po pierwszych meczach widzieli zwycięzców w Niemcach (5:1 ze Szkocją), a Rumunię (po 3:0 z Ukrainą) porównywali do tej z czasów Gheorghe Hagiego.

Ci pierwsi bowiem już w drugim meczu męczyli się ze słabymi Węgrami, a Belgia, która przegrała ze Słowacją, nie dała Rumunom szans.

Czytaj więcej

Apele, zgrzyty i skandale. Polityczne Euro 2024

Tak to wyglądało niemal w każdej grupie. Niełatwo było się zorientować, kto jest w formie, kto przygotował coś zaskakującego i jacy zawodnicy mogą stać się gwiazdami.

Polacy też wprowadzili wszystkich w błąd, stawiając opór Holendrom. Wydawało się, że wreszcie coś się zmieniło, a trener między przymiarkami garniturów wszczepił zawodnikom odpowiednie dawki ambicji i wiary, skoro już nie mógł podnieść ich umiejętności, ale to było złudzenie, które trwało pięć dni.

Upadek był bolesny. Austria grała z nami jak profesor z uczniami, a potem pokonała Holandię, która miała być niepokonana.

Wcześniejsze rachuby okazały się fałszywe. Kto mógł bowiem spodziewać się, że Chorwacja, czyli medalista dwóch ostatnich mundiali, nie wyjdzie z grupy, Albania wbije bramkę Włochom już w pierwszej minucie gry, a Gruzja pokona Portugalię?

Słabsi mogą więcej

Cechą charakterystyczną mistrzostw była niezwykle ambitna postawa drużyn skazanych na porażkę. Gruzja jest najlepszym przykładem. Ale, mimo zdobycia tylko jednego punktu, z tego samego powodu dobrze zapamiętamy Albanię.

Piłkarze Ukrainy rozpoczęli zawody, jakby myślami byli nie na boisku, a z bliskimi w kraju. Ich dwa kolejne mecze były już świadectwem klasy i zapału. Zdobyć cztery punkty i odpaść z rywalizacji to pech.

Ponieważ prawie wszystkie reprezentacje grały nierówno, a te najlepsze – z wyjątkiem Hiszpanii – poniżej oczekiwań, najbardziej emocjonującymi meczami okazywały się te, w których mierzyli się słabsi. Oni walczyli i nie kalkulowali, a to się zawsze podoba.

Czytaj więcej

"Wpuśćcie wreszcie mojego syna na boisko!". Southgate posłuchał matki Olliego Watkinsa

Być może jednym z powodów było to, że najlepsi, grający w dobrych klubach silnych lig, byli tak zmęczeni, że zabrakło im sił.

Bodaj od mundialu w 2002 roku mówi się, że piłkarze są wyeksploatowani, co odbija się na mistrzostwach świata i Europy, zwykle kończących sezon. Zgadzają się z tym trenerzy i fachowcy. FIFA oraz UEFA nie tylko zaś nic z tym nie robią, ale tworzą nowe rozgrywki lub zwiększają liczbę finalistów – w imię zysków. To droga donikąd.

Wielcy z problemami

Awansu do finału nie wywalczyli Holendrzy – przegrali z Anglikami 1:2 – choć kiedy pokonali w 1/8 finału Rumunię 3:0, wyglądali jak drużyna, którą na to stać. Nie udało się. Znów okazali się zespołem z problemami, których należy chyba szukać w ich psychice.

Kraj cieszący się od pół wieku opinią giganta wydającego fantastycznych piłkarzy, których symbolem jest Johan Cruyff, mający kluby zdobywające najcenniejsze europejskie puchary (Ajax, Feyenoord, PSV) i ponoć najlepszy na świecie system szkolenia młodzieży, na poziomie seniorów niewiele osiągnął.

Lista sukcesów jest skromna: zaledwie jeden tytuł mistrza Europy z 1988 roku, kiedy grali Marco van Basten, Ruud Gullit i obecny trener Ronald Koeman, oraz trzy finały mistrzostw świata – wszystkie przegrane. To standard drużyny, której zawodnicy od dziesięcioleci występują w najlepszych klubach świata, co wyklucza tłumaczenie porażek zbyt niskimi umiejętnościami lub stresem.

To bardziej rodzaj kompleksu wyższości. Holendrzy nam dobrali się do skóry dopiero, kiedy Adam Buksa wyskoczył wyżej niż Virgil van Dijk. Austriaków zlekceważyli, a w półfinale z Anglią, po szybkim golu Xaviego Simonsa, uznali, że zwycięstwo mają w garści.

Czytaj więcej

Mariusz Cieślik: Trudno w Polsce lubić Niemców

Kiedy zostali sprowadzeni na ziemię, dali sobie narzucić sposób gry Anglików. Od początku drugiej połowy widać było, że nie wygrają, a trener nie pomógł.

W pewnym sensie Holandia przypominała nieco Francję z drugiego półfinału. O ile na Pomarańczowych patrzyło się jak na wiecznego pretendenta, o tyle Francję traktuje się jak mistrza, który wielokrotnie udowadniał swoją klasę, więc tym większego rozczarowania dostarczyła. To nie przypadek, że Francuzi strzelili pierwszą bramkę po akcji dopiero w półfinale z Hiszpanią. Po prostu przez cały turniej nie bardzo wiedzieli, jak i w jakim składzie grać. Akcje były szablonowe i przewidywalne, indywidualności tym razem nie wykorzystano dla drużyny.

Kylian Mbappe z maską na twarzy nie mógł pokazać klasy. Ousmane Dembele wciąż przeprowadzał takie same akcje po skrzydle, ale nawet jeśli kończył je centrami, to nie znajdował partnerów pod bramką. Antoine Griezmann nie zostanie zapamiętany z żadnej akcji.

W przekroju turnieju za najlepszego piłkarza Francji można uznać N’Golo Kante, czyli 33-letniego defensywnego pomocnika o wzroście 168 centymetrów, grającego w klubie z Arabii Saudyjskiej.

Błędy trenerów

Do porażki Francji przyczynił się trener Didier Deschamps, czyli mistrz świata jako zawodnik i trener – po śmierci Mario Zagallo i Franza Beckenbauera jedyny żyjący z takimi dokonaniami. Tym razem nie podejmował on dobrych decyzji.

Być może za bardzo wierzył w doświadczonych zawodników i zbyt rzadko stawiał na młodszych, jak Eduardo Camavinga czy Bradley Barcola. Kłopoty Mbappe nie pomogły, ale taka drużyna nie może polegać na jednym graczu, choćby najlepszym na świecie.

W podobnej sytuacji wydaje się Chorwacja, która ma świetnego trenera Zlatko Dalicia i znakomitych piłkarzy rozsianych po klubach całej Europy, ale już chyba za bardzo są przyzwyczajeni do sukcesów. Nie udało się połączyć doświadczenia starszych (Luka Modrić, Ivan Perisić) z młodymi. Tyle że – w przeciwieństwie do Deschampsa – Dalić wydaje się trenerem, który wie, co zrobić, żeby było lepiej.

Czytaj więcej

Euro 2024. Lamine Yamal. Dzieciak, który przebił nawet Pelego

Także inny gwiazdor boisk, czyli prowadzący Holendrów Koeman, podejmował decyzje kadrowe, które okazały się błędne. Trenerowi Włochów Luciano Spalettiemu trudno zarzucić podobne pomyłki. On zebrał najlepszych i kazał im grać po swojemu. Squadra Azzurra okazała się jednym z rozczarowań. Prawie wszyscy gracze wywodzą się z klubów Serie A. I grali tak nudno jak w kraju.

Serie A jest ligą bogatą, jednak z całej piątki najlepszych lig Europy – najsłabszą. To dlatego jest tam tylu Polaków. W naszej kadrze na Euro 2024 było ich aż ośmiu.

Niemcy nie zdobyli serc kibiców

O udanym Euro 2024 mogą mówić tacy trenerzy jak Murat Yakin (Szwajcaria), Willy Sagnol (Gruzja), Ralf Rangnick (Austria), Sylvinho (Albania), Matjaż Kek (Słowenia), Francesco Calzona (Słowacja), Vincenzo Montella (Turcja) czy Roberto Martinez (Portugalia).

Domenico Tedesco, który rozpoczynał turniej z drużyną Belgii po czternastu meczach bez porażki, w najważniejszym momencie zawiódł. Nie dał Belgom nic i wypadł niewiele lepiej niż Michał Probierz.

W szczególnej sytuacji byli Niemcy, gospodarze niedługo przed Euro 2024 zmienili bowiem trenera. 36-letni Julian Nagelsmann został nim we wrześniu ubiegłego roku. Taka roszada to w poukładanej niemieckiej piłce rzadkość.

Nie zawiódł zaufania, skoro Niemcy przegrali dopiero na poziomie ćwierćfinału, po dogrywce z Hiszpanią, ale nie podbili raczej serc kibiców.

Czytaj więcej

Breitner dla "Rz": Mieliście jedną z najlepszych drużyn w dziejach futbolu

Czołowi napastnicy, czyli Cristiano Ronaldo, Olivier Giroud, Romelu Lukaku czy Artem Dowbyk, w ogóle nie zdobywali bramek, a Robert Lewandowski i Kylian Mbappe zrobili to jedynie z rzutów karnych. To nie tylko efekt coraz wyższego wieku, ale także sposobu gry ich drużyn, słabszej formy bądź wspomnianego zmęczenia.

Może także dzięki temu zobaczyliśmy błysk takich gwiazd jak Lamine Yamal, Nico Williams, Jamal Musiala czy Arda Guler. Przyjechali już znani, wyjechali wygrani. To jest przyszłość piłki.

Gdzie są zaś Polacy? Dość daleko. Nie dali żadnego powodu, żeby ich zapamiętać.

Turniej trwał, a mimo to długo trudno było wskazać faworyta, bo nie można było brać serio opinii tych, którzy po pierwszych meczach widzieli zwycięzców w Niemcach (5:1 ze Szkocją), a Rumunię (po 3:0 z Ukrainą) porównywali do tej z czasów Gheorghe Hagiego.

Ci pierwsi bowiem już w drugim meczu męczyli się ze słabymi Węgrami, a Belgia, która przegrała ze Słowacją, nie dała Rumunom szans.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Euro 2024
Z akademika na piłkarskie salony. Rodri - najlepszy zawodnik Euro 2024
Euro 2024
Finał Euro 2024. Hiszpania - Anglia. Triumf pięknego futbolu, Anglicy znów z pustymi rękami
Euro 2024
Euro 2024: Tabele grupowe i wyniki meczów
Euro 2024
Stefan Szczepłek: Futbol wrócił do korzeni
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Euro 2024
Euro 2024. Hiszpania czy Anglia? Do rozwiązania pozostała ostatnia zagadka
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki