– Chcemy wygrać Ligę Mistrzów dla Pepa Guardioli. To byłaby wisienka na torcie – mówi polski napastnik i dodaje: – Wiemy, że będzie trudno, ale lubię takie wyzwania. Nie obawiam się gorącego dopingu w Madrycie. Kiedy kibice są przeciwko tobie, to motywuje i podnosi adrenalinę.
Wystarczy spojrzeć na statystyki, by zrozumieć, jak ciężkie zadanie czeka Lewandowskiego. Atletico, obchodzące wczoraj 113. urodziny, w 35 meczach ligowych straciło zaledwie 16 goli. W Lidze Mistrzów – pięć w dziesięciu spotkaniach.
Mur wojowników
Z rozbiciem tak szczelnej defensywy w ćwierćfinale problemy miała Barcelona i jej najlepszy atak świata: Luis Suarez trafił dopiero, gdy rywale zostali osłabieni przez bezmyślne zachowanie Fernando Torresa (czerwona kartka za faul na środku boiska). W rewanżu na stadionie Vicente Calderon muru stworzonego przez wojowników Diego Simeone nie przebił ani Suarez, ani Neymar, ani Leo Messi.
Atletico imponowało w obronie również w dwóch poprzednich sezonach, wyjątkiem był finał LM w 2014 roku, przegrany z Realem po dogrywce 1:4. Piłkarze Simeone mieli prawo się załamać, od zdobycia trofeum dzieliło ich kilkadziesiąt sekund. Sergio Ramos doprowadził do wyrównania w trzeciej minucie doliczonego czasu.
Bramkę we wspomnianym finale w Lizbonie strzelił filar madryckiej defensywy Diego Godin. Urugwajczyk tydzień temu doznał kontuzji uda i z Bayernem nie zagra. To akurat dobra wiadomość dla Lewandowskiego i jego kolegów, zwłaszcza że atak mistrza Niemiec stracił ostatnio siłę uderzenia.