To powtórka finału sprzed roku, ale wtedy Legia i Lech zajmowały dwa pierwsze miejsca w tabeli ligowej i zdecydowanie przerastały konkurencję. Teraz Lech wlecze się w środku stawki, a forma z minionych rozgrywek jest odległym wspomnieniem.
Rok temu Legia prowadzona jeszcze przez Henninga Berga sięgnęła po Puchar wygrywając 2:1. To jednak piłkarze Lecha śmiali się jako ostatni. Tydzień później pokonali Legię 2:1 na stadionie przy Łazienkowskiej i dzięki temu wyprzedzili rywali w tabeli ekstraklasy. Tę przewagę utrzymali już do końca rozgrywek i Lech sięgnął po tytuł.
Od tamtej pory wiele się zmieniło w obu zespołach – łącznie z najważniejszymi osobami, czyli trenerami. Maciej Skorża, po tym gdy mistrz nie był w stanie otrząsnąć się z letargu i wylądował w strefie spadkowej, został pożegnany. Henning Berg nie spełniał pokładanych w nim przez właścicieli nadziei, tracił dystans do Piasta, a przede wszystkim Legii nie szło w Lidze Europy. Norwega nie ma już w Warszawie od października.
Od meczu, gdy Lech pokonał w Warszawie Legię 2:1 i sięgnął po mistrzostwo, zespoły mierzyły się cztery razy – trzykrotnie w lidze i raz w pierwszym meczu obecnego sezonu, w spotkaniu o Superpuchar. I właśnie zwycięstwo w meczu o to trofeum było ostatnim triumfem Lecha nad Legią. W lidze wciąż obrońca tytułu nie tylko nie był w stanie zdobyć żadnego punktu, ale, co gorsza, zawodnicy Lecha nie strzelili przeciwko Legii nawet jednej bramki. Faworytem jest więc zespół Stanisława Czerczesowa. Mimo że w czwartek bezdyskusyjnie poległ w Lubinie z Zagłębiem 0:2. Piłkarze Legii, gdy tylko spotykają się z zespołem, który gra w ich stylu, czyli stosuje wysoki, bardzo agresywny pressing, natychmiast mają problemy.
Co mają powiedzieć kibice Lecha? Zespół Jana Urbana w ostatnich ośmiu kolejkach odniósł tylko jedno zwycięstwo. W czwartek zremisował bezbramkowo z Lechią w Gdańsku. Jakie kibice mogą mieć nadzieje, że ich zespół przełamie klątwę akurat z meczu z Legią na Stadionie Narodowym?