Ekstraklasa z 37 kolejkami, podziałem na grupy i przede wszystkim z podziałem punktów ma w Polsce równie wielu przeciwników jak zwolenników. Pierwsza faza – a zarazem główna, gdyż w takiej formule piłkarze rywalizują przez większą część sezonu, do maja, i rozgrywają 30 meczów – po której połowa punktów jest klubom odbierana, wywołuje jednak wyjątkowo letnie emocje. I to właśnie na początku sezonu zazwyczaj widać, jak bardzo kulejący jest system ESA 37.
Legia rozpoczęła rozgrywki ligowe w kiepskim stylu. Od dwóch remisów u siebie, z zespołami, które w poprzednim sezonie broniły się przed spadkiem. A jednak rozdzierania szat nie ma. Wszak to tylko „mecze za półtora punktu". Na inaugurację remis na stadionie przy Łazienkowskiej potrafiła wywalczyć Jagiellonia, chociaż w pierwszej połowie została przez gospodarzy zdominowana.
W drugiej kolejce punkt udało się wywieźć z Warszawy Śląskowi Wrocław. Zespół prowadzony przez Mariusza Rumaka przez cały mecz był równorzędnym przeciwnikiem, a Legia nie może szukać wymówek, chociaż w ostatniej minucie w poprzeczkę trafił Nemanja Nikolić. W obronie Rumak bardzo mądrze poukładał zespół, a i w ataku nie brakowało kreatywności. Dwa razy sprzed pola karnego uderzał nowy zawodnik w ekipie z Wrocławia Felipe Goncalves i dwukrotnie nieznacznie się pomylił.
W poprzednim sezonie Śląskowi brakowało przede wszystkim dobrego ataku. W trakcie meczu z Legią widać było, jak dużo nad tym elementem pracować musiał latem Rumak. W pierwszej połowie spotkania w Warszawie jako wysunięty napastnik biegał rozgrywający swój trzeci mecz w ekstraklasie (drugi w tym sezonie) 19-letni Mariusz Idzik.
W przyszłym tygodniu Rumak nie będzie się już musiał uciekać do takich eksperymentów. Śląsk w sobotę ogłosił, że kontrakt z klubem podpisał napastnik Bence Mervo. W zeszłym sezonie był on do Wrocławia wypożyczony i strzelił cztery gole w dziesięciu meczach. Wydawało się, że 21-letni Węgier wróci do Sionu, ale działacze Śląska załatwili przedłużenie wypożyczenia o kolejne 12 miesięcy.