Polska dała mi szansę na lepsze życie

Roger Guerreiro. Brazylijski piłkarz Legii Warszawa, który wkrótce może otrzymać polskie obywatelstwo i zagrać w mistrzostwach Europy w reprezentacji prowadzonej przez Leo Beenhakkera

Aktualizacja: 06.03.2008 07:27 Publikacja: 06.03.2008 02:52

Roger Guerreiro

Roger Guerreiro

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: Jeszcze rok temu w warszawskiej restauracji potrafił pan złożyć tylko jedno zamówienie: „Piękna pani, cola dla Roger”. Są jakieś postępy w nauce języka polskiego?

Roger Guerreiro:

Mieszkam tu już dwa lata, więc, chcąc nie chcąc, nauczyłem się wielu zwrotów. Uczę się zresztą bez przerwy, ale raczej w codziennych sytuacjach niż na lekcjach. Słucham wszystkiego, co mówią do siebie koledzy w szatni, i staram się zapamiętać. Dużo gorzej idzie mi z czytaniem.

Wielokrotnie podkreślał pan, jak dobrze czuje się w Polsce. Co takiego atrakcyjnego jest w naszym kraju dla Brazylijczyka?

Do zimna już się przyzwyczaiłem, a Polska podoba mi się również ze względu na ludzi, którzy tu mieszkają. Wiem, że kibice bardzo mnie lubią i chcą, żebym grał dla Legii, co bardzo pomogło mi w aklimatyzacji. Oczywiście, że futbol w wydaniu brazylijskim stoi na dużo wyższym poziomie, jednak dotyczy to tylko kilku klubów. Przed wyjazdem do Europy grałem w Juventude Caxias do Sul, gdzie nie tylko drużyna nie była specjalnie mocna, ale prezes nie wywiązywał się z zobowiązań finansowych. Piłka nożna to mój zawód, więc kiedy pojawiła się okazja na stabilizację, długo się nie zastanawiałem. Legia jest klubem, który co sezon walczy o mistrzostwo, i wreszcie dano mi szansę na prawdziwą karierę. A sprawa zaległych pieniędzy od Juventude już znalazła się w sądzie.

Piłka nożna była pana jedynym pomysłem na życie?

Pochodzę z rodziny klasy średniej, ale zdecydowanie bliżej było nam do faweli niż bogactwa. Zdarzały się lata, kiedy cierpieliśmy biedę. Bywało, że nie miałem pieniędzy, żeby jechać na trening. Życia nie ułatwił mi także rozwód rodziców, który bardzo mocno przeżyłem. Nigdy nie zrezygnowałem jednak z mojego największego marzenia, jakim było zostanie profesjonalnym piłkarzem. To była dla mnie jedyna możliwość na zmianę statusu. Poza treningami nie miałem innego hobby, biegałem tylko za śmieciarkami po ulicach... Dziękuję Bogu, że pozwolił mi robić to, co kocham, tym bardziej że pozwala to utrzymać całą rodzinę.

Często podkreśla pan swoją religijność. Wiara pomaga w karierze sportowca?

Tak, ale ja Boga raczej nie proszę, tylko mu dziękuję. Za to, że mam co jeść i że gram w piłkę. Modlę się przed każdym spotkaniem i staram się myśleć optymistycznie. Wyobrażam sobie sytuacje podbramkowe, widzę jak wygrywamy. Według mnie to przyciąga zwycięstwa.

Jeśli nie mogę zagrać w reprezentacji Brazylii, trzeba wykorzystać inne możliwości

Czyli stara się pan naśladować raczej sposób życia Kaki niż Romario?

Kaka to dla mnie przede wszystkim świetny piłkarz, bo chociaż życie prywatne jest bardzo ważne, a zawodnik Milanu to człowiek wyjątkowy, to jednak nie można przez nie oceniać czyjejś przydatności do drużyny. Nie piję alkoholu w ogóle, a Romario to imprezowicz, kocha tańczyć, śpiewać i spędzać noce w klubach, ale przecież piłka nożna to rezultaty, a ten człowiek w zawodowej karierze strzelił ponad tysiąc goli.

Pan swoim życiem prywatnym dzieli się z całym światem codziennie, uzupełniając stronę internetową o sobie. Popularność jest dla pana tak ważna?

Nie, to raczej zabawa. Przyszłość zależy od Boga, a nie od tego, co wrzucę do internetu.

A modli się pan do Boga, żeby otworzył oczy selekcjonerowi reprezentacji Brazylii?

Dunga na pewno ma oczy oczy szeroko otwarte, ale nie tak, żeby patrzeć na polską ligę. Powołania do reprezentacji dostali moi rodacy grający na Ukrainie i w Rosji, ale tylko z klubów, które regularnie występują w Lidze Mistrzów. W Brazylii jestem znany raczej jako lewy obrońca, teraz występuję na pozycji rozgrywającego, tu dużo lepiej się czuję i wydaje mi się, że jestem bardziej przydatny zespołowi. Gdybym był Dungą, widziałbym miejsce dla kogoś takiego jak ja chociaż w 23-osobowej kadrze.

W tej sytuacji powołanie do reprezentacji Polski byłoby dla pana sporym rozczarowaniem...

Po pierwsze to jeszcze nie mogę takiego powołania dostać, bo nie jestem Polakiem. Jeśli jednak otrzymałbym paszport, a później Leo Beenhakker postanowiłby mnie sprawdzić, na pewno się zgodzę.

Leo Beenhakker uważa, że pasuję do prowadzonej przez niego drużyny

Marzeniem każdego Brazylijczyka jest gra w reprezentacji Brazylii, ale kiedy nie ma na to szansy, trzeba wykorzystywać takie, jakie są. Powołanie do kadry Polski nie byłoby dla mnie rozczarowaniem, ale wielkim wyróżnieniem.

Niektórzy kibice mówią, że potrzebny jest panu tylko polski paszport do swobodnego poruszania się po Europie. Pozwoliłby panu na transfer do lepszego klubu, bez blokowania w nim miejsca dla zawodnika spoza Unii Europejskiej...

Uważam, że każdy kibic czy dziennikarz ma prawo do wyrażania swojego zdania. Mogę tylko zapewnić, że o Polsce nigdy nie zapomnę, nie potrafiłbym. To kraj, który dał mi szansę na godne życie. Odejdę z Legii tylko wtedy, kiedy pojawi się oferta z silnego klubu, atrakcyjna zarówno dla mnie, jak i dla mojego obecnego pracodawcy. A jeśli będę grał w lidze francuskiej albo hiszpańskiej, to przyjadę na każde wezwanie selekcjonera. Dwa lata w Polsce otworzyły mi drzwi do kariery i zawsze będę to doceniał.

O czym rozmawiał pan z Leo Beenhakkerem?

To była krótka pogawędka bez żadnych konkretów, po prostu się poznaliśmy. Trener reprezentacji jest bardzo sympatycznym człowiekiem, z którym łatwo nawiązać kontakt. Poza tym świetnie mówi po hiszpańsku, co ułatwiło nam zadanie. Cieszę się, bo uważa, że charakterem pasuję do jego drużyny, chociaż nawet nie zdążyliśmy pożartować.

Oglądał pan eliminacyjne mecze reprezentacji Polski? Co pan może dać tej drużynie?

Oczywiście, że widziałem wszystkie spotkania w kwalifikacjach. Jestem pod olbrzymim wrażeniem gry, zwłaszcza przeciwko takiej drużynie jak Portugalia. Jednak polscy piłkarze grają w wielkich klubach na Zachodzie i nie jest dla mnie żadną niespodzianką, że tak świetnie sobie poradzili. Ocenianie mojej przydatności nie należy jednak do mnie. Sam siebie nie powołam.

Czuje pan większe zainteresowanie ze strony mediów, od kiedy pojawiła się szansa na grę w reprezentacji Polski?

Tak, nagle wszyscy chcą ze mną rozmawiać, mimo że Legia w tym sezonie ma niewielkie szanse na mistrzostwo. Co chwila widzę w internecie jakieś artykuły o Rogerze i dzwonię do naszej tłumaczki, żeby powiedziała mi, co ludzie o mnie sądzą. Taki szum zupełnie mi jednak nie przeszkadza. Piłkarze to osoby publiczne, muszą się do tego przyzwyczaić.

Nie boi się pan, że kiedy się pojawi w drużynie, która wywalczyła awans, nie wszyscy pana zaakceptują?

Każdy człowiek jest inny i charakter to nie cecha narodowa, ale indywidualna. Kiedy w Legii oprócz mnie i Edsona było jeszcze trzech innych Brazylijczyków, szatnia wcale nie była podzielona. Oni zwyczajnie nie potrafili się przystosować, dlatego nie grają już w Warszawie. A ja nawet wtedy wychodziłem na obiad także z polskimi kolegami z drużyny.

Kiedy Emmanuel Olisadebe dostawał polskie obywatelstwo, miał chociaż polską żonę. Kibice zrozumieli, że wiąże się z krajem na stałe...

Przecież z tego powodu się nie ożenię! Polki są piękne, codziennie zwracają moją uwagę, ale żeby z kimś związać się na stałe, trzeba przede wszystkim świetnie się rozumieć. A to chyba trudne, kiedy kobieta nie mówi po portugalsku, a ja po polsku? Kiedy poznam odpowiednią osobę, najpierw będę chciał z nią zamieszkać, zobaczyć czy potrafimy razem żyć. A skoro wspomniał pan Olisadebe, to zapewniam pana, że w momencie przyznawania obywatelstwa, mówił po polsku dużo gorzej ode mnie.

Rz: Jeszcze rok temu w warszawskiej restauracji potrafił pan złożyć tylko jedno zamówienie: „Piękna pani, cola dla Roger”. Są jakieś postępy w nauce języka polskiego?

Roger Guerreiro:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?