W Krakowie bez zmian. Wisła, nawet gdy męczy się tak jak w meczu z Bełchatowem, na końcu cieszy się ze zwycięstwa. Nawet bohaterowie się nie zmieniają. Im ciężej Wiśle idzie, tym bardziej można być pewnym, że na ratunek w odpowiednim momencie pospieszy Marek Zieńczuk albo Paweł Brożek.
W tej kolejce ruszyli obaj. Po godzinie gry niepilnowany przez nikogo Zieńczuk wyskoczył najwyżej do dośrodkowania z rzutu rożnego i dał Wiśle prowadzenie, a tuż przed końcem Brożek wykorzystał katastrofalne błędy najpierw Dariusza Pietrasiaka, a potem Macieja Stolarczyka. Zanosi się na kolejne wstrząsy w Bełchatowie, chociaż Tomasz Jarzębowski miał w pierwszej połowie świetne okazje, by im zapobiec. Raz trafił w Mariusza Pawełka, przy drugim strzale bramkarz Wisły rzucił się tam, gdzie trzeba. Wcześniej sytuację sam na sam zmarnował Carlo Costly, ale u niego nieskuteczność to norma.
Maciej Skorża może się już zastanawiać, kogo chce wylosować w eliminacjach Ligi Mistrzów. O żadnej grupie pościgowej nie ma mowy. Na razie jest tylko Groclin, który wygrał już po raz trzeci z rzędu, tym razem strzelając pięć bramek Polonii Bytom. Trzy gole zdobył Adrian Sikora. Ostatni był najładniejszy. Jarosław Lato podał mu piłkę, Sikora zrobił kilka kroków przed polem karnym i strzelił nie do obrony.
Wbrew zapowiedziom właściciel klubu Zbigniew Drzymała nie usłyszał podczas meczu od kibiców żadnego przykrego słowa. Protest przeciw przeniesieniu drużyny do Wrocławia ograniczył się do wywieszenia transparentów z napisem „Dyskobolia to my”.
Z pozostałych drużyn z czołówki trzy punkty zdobyło w tej kolejce tylko Zagłębie Lubin. Wygrało z Odrą głównie dzięki Maciejowi Iwańskiemu. Po każdym jego dośrodkowaniu obrońcom Odry cierpła skóra. To po takim podaniu Michał Stasiak strzelił pierwszą bramkę, a wynik ustalił sam Iwański pięknym strzałem. Wbiegając w pole karne dostrzegł, że bramkarz wychodzi, bo spodziewa się dośrodkowania, i wrzucił piłkę tam, gdzie chciał.