Dla porównania, rok temu Piotrowi Reissowi do tytułu wystarczyło 15 bramek w całym sezonie, a Michał Chałbiński i Sikora, którzy razem zajęli drugie miejsce, strzelili ich zaledwie 12.
Brożek jest z tej grupy najmłodszy i najbardziej utalentowany, Sikora najbardziej wszechstronny (strzela gole z bliska, z daleka, po rajdach, często po uderzeniach głową), Zieńczuk – niezawodny, Chinyama natomiast najbardziej nieprzewidywalny, nie zawsze w dobry sposób. Zdarza się, że rozbija akcje Legii, próbując strzelać z każdego miejsca na boisku, gdy obok na podanie czeka świetnie ustawiony kolega. Ale gdyby wykreślić z tabel gole napastnika z Zimbabwe, zespół miałby aż o dziewięć punktów mniej. Decydujące gole Brożka warte były dla Wisły jeszcze więcej, bo 10 punktów, Zieńczuka - siedem. Sikora pod tym względem wypada najsłabiej: trzy punkty.
W swojej reprezentacji narodowej regularnie gra tylko Chinyama. Brożek w kadrze bywa, ale Leo Beenhakker powołuje go, tylko kiedy nie ma innego wyjścia, bo podobno nie przypadł mu do gustu sposób bycia napastnika Wisły. Zieńczuk też nie przekonał do siebie trenera, ale w jego przypadku chodzi tylko o to, co pokazuje na boisku. Sikora szansy od Beenhakkera nie dostaje wcale. W kadrze zagrał dwa razy za czasów Pawła Janasa, w mało ważnych meczach z Maltą (strzelił gola) i Litwą.
To nic nowego, po Frankowskim i Żurawskim kolejni najskuteczniejsi w lidze – Grzegorz Piechna, Piotr Reiss i dwukrotnie drugi w klasyfikacji strzelców Chałbiński – pozostawali tylko królami podwórka.