Tu przecież bogacz nie przyjdzie

Znani piłkarze mają ratować Odrę Wodzisław. Akcji na taką skalę w tym klubie jeszcze nie było

Publikacja: 19.02.2010 03:28

Tu przecież bogacz nie przyjdzie

Foto: ROL

„Nowoczesny klub z tradycjami. W ekstraklasie jesteśmy od 13 lat, 6 miesięcy i 22 dni...” – licznik bijący na oficjalnej stronie Odry Wodzisław miał się zatrzymać po tym sezonie.

Od wejścia do ekstraklasy Odra potrafiła cudem wychodzić z najgłębszych dołków i patrzyła z góry na spadek wielkich firm z dużych miast: Widzewa Łódź, Lecha Poznań czy Ruchu Chorzów. Jesienią entuzjazmu do gry zabrakło ostatnim zainteresowanym – piłkarzom.

Najciekawsza okazała się jednak zima.

[srodtytul]Czesi przynieśli kłótnie[/srodtytul]

Do gry wszedł Dariusz Kozielski, właściciel kilku piekarni, który nie mógł zrozumieć, jak to możliwe, że ktoś kupuje klub, a później nie chce na nim zarabiać. W Odrze zobaczył polskie Auxerre albo Kaiserslautern – mały klub, który jest jednak ważną częścią ligowego krajobrazu.

Miejsce w zarządzie spółki dostał, bo ludzie wiedzieli, jak dobrze radzi sobie z prowadzeniem piłkarskiej szkółki Gosław Jedłownik. Skierowali go na odcinek dla straceńców: transfery. Kiedy zaczął opowiadać, kogo do Odry sprowadzi, pukano się w głowę. Mauro Cantoro z Wisłą Kraków pięć razy zdobył mistrzostwo Polski, ale klub nie chciał z nim przedłużyć kontraktu. Zgodził się grać w Odrze. – Szukaliśmy bramkarza. Pytam sam siebie: kto jest najlepszy? Odpowiedź: Arkadiusz Onyszko. I okazało się, że wystarczyło tylko zadzwonić, pogadać. Zarobki w Odrze ma jak na polską ligę przeciętne – mówi „Rz” Kozielski.

Onyszko wyjeżdżał z Midtjylland, bo w swojej biografii napisał o niechęci do gejów. Mówi, że za 25 tysięcy złotych zarabianych w Odrze kupi więcej niż za dwa razy tyle w Danii. Cantoro zarabia podobno 30 tysięcy miesięcznie.

[wyimek]Onyszko, Cantoro, Brasilia – Odra szuka ratunku, bo widmo spadku zajrzało w oczy [/wyimek]

– W Odrze połowę powinni stanowić wychowankowie, połowę – znane nazwiska, które przyciągną kibiców i młodych do grania – uważa Kozielski.

W ubiegłym roku 20 procent akcji Odry kupiła czeska firma budowlana Rovina i miała przyprowadzić ze sobą sponsora, a przyniosła tylko kłótnie. Czesi chcieli rządzić, Odrę jesienią prowadziło czterech trenerów, w jednym meczu nawet dyrektor sportowy klubu Martin Pulpit. Drużyna z Wodzisławia przegrała 12 meczów, z 11 punktami jest na ostatnim miejscu w tabeli. Pod koniec rundy podniosła trochę głowę po tym, jak zaczął pracę młody trener Marcin Brosz.

[srodtytul]Tysiące w koszulkach[/srodtytul]

Z obiecanego przez Rovinę 3,5 miliona złotych wpłynęło tylko 500 tysięcy, praska firma Albresa, która miała w ten sposób się promować, już nie interesuje się Odrą. Kozielski mówi, że skończyła się cierpliwość w rozmowach udziałowców. – Zaczęły się niedomówienia, bariera, którą ciężko przekroczyć. Ze mną Czesi rozmawiają, staram się od nich odkupić te 20 procent udziałów, bo chcą się wycofać z klubu. Dla siebie zachowałbym z 5 procent, resztą zainteresował lokalnych inwestorów. Tu bogacz przecież nie przyjdzie, nie będziemy mieli swojego Cupiała – przekonuje.

Pieniądze w Odrze podobno były, ludzie, którzy wiedzieliby, jak je wydać – też, ale klub tkwił w nijakości, a dochody przejadane były ze smakiem. Kozielski, który na razie pracuje za darmo, poza Cantoro i Onyszką sprowadził także Roberta Kolendowicza, znanego z Wisły Brasilię oraz dwóch Słowaków – Stanislava Velickiego i Filipa Luksika oraz Gruzina Kobę Szalamberidze. Wszystkich za darmo, obiecując tylko godziwą pensję i podobno premię w wysokości 50 tysięcy złotych za utrzymanie się w ekstraklasie. – Celowo tak skonstruowaliśmy umowy, liga musi zostać w Wodzisławiu – mówi prezes Odry Ireneusz Serwotka.

Właśnie on wraz z doradcą klubu Antonim Piechniczkiem na początku sezonu byli w zarządzie PZPN, Piechniczek się wycofał, ale ostatnio dostał brązową odznakę „Sercem jestem z Odrą”, bo wpłacił pieniądze na działalność klubu. „Serce” to też nowy pomysł, ma zjednoczyć lokalnych przedsiębiorców.

– Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Myślałem, że sprzedamy kilka tysięcy koszulek z nazwiskiem Cantoro, a nawet ich nie zdążyłem odebrać od producenta – opowiada Kozielski.

Uwierzyć w tysiące ludzi w koszulkach Odry – ciężko. W cudowne utrzymanie już łatwiej. Odra zagra w pierwszym meczu rundy 26 lutego z Lechią Gdańsk u siebie. Widzów ma być 40 procent więcej niż jesienią, bo mają przyjść, by zobaczyć gwiazdy. Mecz o 17.45.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=m.kolodziejczyk@rp.pl]m.kolodziejczyk@rp.pl[/mail][/i]

„Nowoczesny klub z tradycjami. W ekstraklasie jesteśmy od 13 lat, 6 miesięcy i 22 dni...” – licznik bijący na oficjalnej stronie Odry Wodzisław miał się zatrzymać po tym sezonie.

Od wejścia do ekstraklasy Odra potrafiła cudem wychodzić z najgłębszych dołków i patrzyła z góry na spadek wielkich firm z dużych miast: Widzewa Łódź, Lecha Poznań czy Ruchu Chorzów. Jesienią entuzjazmu do gry zabrakło ostatnim zainteresowanym – piłkarzom.

Pozostało 90% artykułu
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Wielkie pieniądze Orlenu dla PZPN
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką