To była kolejka, w której faworyci wystawili swoich kibiców na ciężką próbę. Trzy z czterech drużyn prowadzących w tabeli przegrały u siebie z zespołami, które bronią się przed spadkiem.
W piątek Wisła Kraków przegrała w Nowej Hucie 0:1 z Arką Gdynia. Wydawało się, że w dwóch wiosennych kolejkach mistrzowie Polski roztrwonili już całą przewagę, którą udało im się wypracować jesienią. Okazało się jednak, że piątkowy wstyd Wisły był tylko wprowadzeniem do tego, co miało się wydarzyć w niedzielę.
Legia na własnym boisku grała z ostatnią w tabeli Odrą Wodzisław ze świadomością, że zwycięstwo da jej pierwsze miejsce w tabeli. Różnicy poziomów pomiędzy dwiema drużynami nie było jednak widać, a mecz przypominał sparing trzecioligowców. Piękniejący z dnia na dzień stadion był tego dnia miejscem ponurym. 4 tysiące kibiców w ciszy oglądało, jak ich Legia przegrywa 0:1 z najgorszą drużyną ligi. Miał być lider, były gwizdy.
Odra jedynego gola strzeliła tuż przed przerwą, kiedy Piotr Piechniak wykorzystał dośrodkowanie Brasilii z rzutu wolnego po akcji tak pełnej przypadków jak całe spotkanie. Piechniak strzelił też jedynego gola jesienią, kiedy Odra pokonała Legię w Wodzisławiu.
Aż 6 z 15 punktów w tym sezonie drużyna spod czeskiej granicy zdobyła w meczach z Legią. Piłkarze Jana Urbana po raz kolejny pokazali, że nie zasługują na tytuł mistrza Polski, a stadion na razie budowany jest dla klubu, który nie ma ani klasowych zawodników, ani kibiców. Fani protestują już dwa i pół roku i wiadomo, że protestu nie wygrają, ale Legii przy Łazienkowskiej gra się chyba trudniej niż Wiśle przy pustych trybunach na stadionie Hutnika Kraków.