Rz: Za dwa dni wraca ekstraklasa. Dlaczego warto ją oglądać?
Wojciech Łobodziński: Jest coraz lepsza. Coraz więcej piłkarzy gra w reprezentacji Polski, poprawia się otoczka – zainteresowanie sponsorów, transmisje i magazyny w telewizji. Od czasu, gdy dziewięć lat temu debiutowałem w lidze, grając w Stomilu Olsztyn, naprawdę wiele się zmieniło. Gra się szybciej, zawodnicy są lepiej przygotowani, wymogi licencyjne sprawiły, że gramy na dobrych boiskach i coraz ładniejszych stadionach.
W Stomilu grał pan jeszcze z Cezarym Kucharskim, w Orlenie Płock z Jerzym Podbrożnym. Według jednej teorii tacy starsi piłkarze tylko zabierają miejsce młodym. Druga mówi, że dzięki temu jest się od kogo uczyć. Jak było w pańskim przypadku?
W nikogo nie byłem zapatrzony tak jak w Luisa Figo, ale miałem szacunek dla starszych piłkarzy. Urodziłem się w Bydgoszczy, w Zawiszy zaczynałem grać i wtedy moim wzorem był Piotr Nowak. Potem przeszedłem do SMS Gdańsk, a po pół roku trener Bogusław Kaczmarek zabrał mnie do Stomilu. Wiele temu trenerowi zawdzięczam. Pierwsze indywidualne zajęcia przeprowadzałem właśnie z nim. Ma wyjątkowy dar wynajdywania młodych chłopaków i lubi ich uczyć. Nasze treningi w Olsztynie kończyły się czasami już w ciemnościach, kiedy starsi zawodnicy dawno wyszli spod prysznica.
A późniejsi trenerzy? Ze współpracy z Czesławem Michniewiczem zapamięta pan przede wszystkim mistrzostwo Polski czy to, co się działo w Zagłębiu później?