W sosie własnym

W ten weekend zaczyna się liga utrzymywana za państwowe pieniądze, z klubami, które aby przeżyć, sięgają do miejskiej kasy. Ale emocje zwykle są.

Publikacja: 18.07.2019 21:00

Sebastian Szymański (główkuje) w tym sezonie już w ekstraklasie nie zagra. Został przez Legię sprzed

Sebastian Szymański (główkuje) w tym sezonie już w ekstraklasie nie zagra. Został przez Legię sprzedany za 5,5 mln euro do Dynama Moskwa. To drugi co do wysokości transfer z polskiej ligi

Foto: EAST NEWS, Jan Bielecki

Początek rozgrywek to zwykle trudny czas dla czołowych polskich klubów, bo oprócz gry w ekstraklasie mierzą się z zagraniczną konkurencją w eliminacjach europejskich pucharów, co bywa bolesne, o czym chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

Sensacyjny, ale zasłużony mistrz Polski z poprzedniego sezonu Piast Gliwice właśnie pobił rekord szybkości odpadnięcia z eliminacji Champions League. 17 lipca – na własne życzenie – przegrał u siebie z najlepszą białoruską drużyną, BATE Borysów, i tylko dzięki kolejnej reformie (obowiązującej od poprzedniego sezonu) nie ma jeszcze Europy z głowy.

Poprzednim rekordzistą była Wisła Kraków, która dekadę temu odpadła z estońską Levadią Tallin 22 lipca. Kluby z najsilniejszych europejskich lig w tym czasie dopiero rozpoczynają zgrupowania przed sezonem.

W ostatnich latach nasze kluby odpadały z europejskich pucharów z reprezentantami Luksemburga (Legia 2018), Słowacji (Górnik 2018), Mołdawii (Legia 2017), Azerbejdżanu (Jagiellonia 2017, Piast 2013 i Wisła 2010), Macedonii (Cracovia 2016), Cypru (Jagiellonia 2015), Islandii (Lech 2014), Litwy (Lech 2013) czy Kazachstanu (Jagiellonia 2011). Ta wyliczanka oczywiście dotyczy tylko rywalizacji w Lidze Europy (i wcześniej w Pucharze UEFA). Drzwi do Ligi Mistrzów zatrzaskiwali naszym czempionom obok Białorusinów m.in.: Słowacy, Kazachowie, Rumuni, Szwedzi, Czesi oraz Estończycy. Na 28 podejść do Champions League polskie kluby musiały się 25 razy obejść smakiem.

Ekstraklasa nie wytrzymuje konfrontacji z Europą. W rankingu UEFA jest na 27. miejscu (na 55), a przecież to zestawienie nie klasyfikuje lig, które nie wystawiają swoich przedstawicieli do walki międzynarodowej – 2. Bundesligi, Serie B, Segunda Divison, i przede wszystkim angielskiej Championship. Najdroższy zawodnik w historii tej ostatniej ligi Ruben Neves (kupiony w roku 2017 przez Wolverhampton) kosztował 16 milionów euro – najwyższy transfer do ekstraklasy to zakup Joao Amarala przez Lecha Poznań, który latem zeszłego roku wyłożył półtora miliona euro.

Polskie kluby nie wytrzymują rywalizacji nie tylko z zagranicznymi rywalami, ale w większości także z wolnym rynkiem. Tytularnym sponsorem ligi jest państwowy bank (PKO BP), który właśnie zluzował Totalizator Sportowy. Gdy ogłaszano współpracę z tymi podmiotami, w konferencji prasowej brał udział premier Mateusz Morawiecki. Ostatnim tytularnym sponsorem bez kapitału państwowego był T-Mobile – pięć lat temu.

Od poprzedniego sezonu jeden mecz każdej kolejki transmituje TVP (pokazuje też skróty innych spotkań). Większość klubów żyje z dotacji miejskich – Zabrze w zeszłym sezonie wypłaciło Górnikowi ponad 30 milionów złotych, Gliwice dały Piastowi ponad 12, a Płock Wiśle 10. Nie zapominajmy, że kluby rywalizują na stadionach wybudowanych za samorządowe pieniądze. Wisienką na torcie jest oczywiście Zagłębie Lubin, w całości należące do spółki Skarbu Państwa – KGHM. Tam jednak przynajmniej państwowe pieniądze przeznaczono nie tylko na przepłacanych przeciętnych zawodników, ale też zbudowano jedną z najlepszych akademii w kraju.

Stwierdzenie, że ta liga żyje dzięki państwowym pieniądzom, czyli naszym podatkom, jest być może nadużyciem, ale wcale nie takim wielkim.

Na szczęście uczucie skrępowania i wstydu trwa tylko chwilę – w połowie sierpnia, pierwszej połowie nawet, gdy kluby ekstraklasy już odpadają z europejskich pucharów i zaczynają rywalizować wyłącznie miedzy sobą, zaczyna robić się emocjonująco. W minionych sezonach o tytule decydowały zazwyczaj ostatnie kolejki, bywało tak, że do końca o mistrzostwo biły się nawet cztery zespoły.

Na szczyt będzie chciała wrócić Legia Warszawa, która przegrała tytuł w zeszłym sezonie. Jej właściciel i prezes Dariusz Mioduski już odczuł, jak bardzo łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Coraz częściej musi czytać wezwania, by odszedł, jeśli nie z klubu, to przynajmniej ze stanowiska i oddał zarządzanie w ręce kogoś, kto się na tym zna.

Transfery w Warszawie przeprowadzono obiecujące – ściągnięto wyróżniających się graczy ligi (Arvydas Novikovas z Jagiellonii, Walerian Gwilia z Górnika, z wypożyczenia do Piasta wrócił Tomasz Jodłowiec), a obcokrajowcy, którzy się w Legii pojawili, mają ciekawe CV.

Piast zapewne będzie chciał obronić tytuł, ale już zaczął się osłabiać – klub opuścił filar obrony Aleksandar Sedlar, a po tym jak mistrz odpadł z rywalizacji o Champions League na pierwszej przeszkodzie, można się niestety spodziewać kolejnych osłabień. Odejść może chociażby Patryk Dziczek.

Oczy kibiców zwrócone będą ze szczególną uwagą na Gdańsk i Poznań. W Lechii już w poprzednim sezonie – zakończonym zdobyciem Pucharu Polski, teraz jeszcze doszedł Superpuchar – były oznaki tego, że budowany jest ciekawy i długofalowy projekt, za który odpowiadać ma Piotr Stokowiec.

Z kolei w Poznaniu Lech jest w dalszej fazie transformacji. I chociaż kibice zdają sobie z tego sprawę, to kolejnego sezonu bez trofeum mogą nie znieść.

Gdy już przetrwamy upokorzenia w pucharach, ekstraklasa bywa smakowita, choć od lat niestety tylko w sosie własnym.

nowość w lidze – młodzieżowiec obowiązkowy

– Słyszę, że młodzi piłkarze będą mieli miejsce w składzie za darmo. To absurd. Przepis o młodym zawodniku nie wpłynie negatywnie na jakość rozgrywek – mówił Zbigniew Boniek po kolejnej zmianie regulaminu ekstraklasy. Szef PZPN przeforsował przepis, według którego każdy zespół będzie musiał mieć na boisku przynajmniej jednego polskiego zawodnika urodzonego w 1998 roku lub młodszego. Nie wiadomo, czy ta zmiana przyniesie cokolwiek pozytywnego, wiadomo, że wpłynęła już na codzienność klubów, które wcześniej nie dbały o wprowadzanie młodych zawodników. W Lechu w poprzednim sezonie regularnie grali Robert Gumny (1998), Kamil Jóźwiak (1998), więc zespół z Poznania nowych reguł w ogóle nie zauważy. Ale w Legii, po sprzedaży Sebastiana Szymańskiego (1999) do Dynama Moskwa, z kandydatów do gry w pierwszej jedenastce został tylko Radosław Majecki (1999). Także dlatego wicemistrzowie Polski zapłacili milion złotych za Kacpra Kostorza (1999) z Podbeskidzia.

Jednocześnie PZPN zniósł limit zawodników spoza Unii Europejskiej. Dotychczas w jednym zespole mogło grać dwóch takich zawodników.

Zmodyfikowane zostały zasady dotyczące spadku. Do I ligi zdegradowane zostaną dwa zespoły, trzeci od końca zagra ze zwycięzcą baraży w I lidze. Po 30 kolejkach ekstraklasa zostanie podzielona na grupy spadkową i mistrzowska z zachowaniem dorobku punktowego z fazy zasadniczej. W decydującej fazie wszystkie drużyny zagrają po siedem meczów. Ostatnia kolejka odbędzie się 22–23 maja.

1. KOLEJKA

Piątek

- Arka Gdynia – Jagiellonia Białystok (18.00, Canal+ Sport); ŁKS Łódź – Lechia Gdańsk (20.30, Canal+ Sport, Canal+ 4K)

Sobota

- Raków Częstochowa – Korona Kielce (15.00, nSport+); Wisła Kraków – Śląsk Wrocław (17.30, TVP Sport, Canal+ Sport); Piast Gliwice – Lech Poznań (20.00, Canal+ Sport, Canal+ 4K)

Niedziela

- Zagłębie Lubin – Cracovia (15.00, Canal+); Legia Warszawa – Pogoń Szczecin (17.30, Canal+, Canal+ 4K)

Poniedziałek

- Wisła Płock – Górnik Zabrze (18.00, Canal+ Sport)

Początek rozgrywek to zwykle trudny czas dla czołowych polskich klubów, bo oprócz gry w ekstraklasie mierzą się z zagraniczną konkurencją w eliminacjach europejskich pucharów, co bywa bolesne, o czym chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

Sensacyjny, ale zasłużony mistrz Polski z poprzedniego sezonu Piast Gliwice właśnie pobił rekord szybkości odpadnięcia z eliminacji Champions League. 17 lipca – na własne życzenie – przegrał u siebie z najlepszą białoruską drużyną, BATE Borysów, i tylko dzięki kolejnej reformie (obowiązującej od poprzedniego sezonu) nie ma jeszcze Europy z głowy.

Pozostało 91% artykułu
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką