Nagle pochowali się ci wszyscy, którzy od jesieni wieszczyli zdobycie tytułu przez Legię. Pochowali się ze wstydu.
Jeszcze kilka miesięcy temu Legia grała naprawdę dobrze w europejskich pucharach, niemal nie traciła goli, potrafiła być wyrachowana, a przede wszystkim skuteczna. Awansowała do 1/16 finału Ligi Europejskiej i wydawało się, że krajową konkurencję zawodnicy Henninga Berga zostawią daleko w tyle. Po przerwie zimowej nie jest to już wcale takie pewne.
Przy Łazienkowskiej słychać już syreny alarmowe. Legia w ośmiu wiosennych kolejkach trzy razy przegrała, dwa mecze zremisowała. W tabeli za okres od lutego do dziś zajmuje dopiero szóste miejsce. Jesienią wpadki w lidze były tłumaczone oszczędzaniem najlepszych piłkarzy na spotkania w Europie.
Norweski trener dawał szansę młodzieży, a ta nie zawsze potrafiła stanąć na wysokości zadania. „Przyjdzie wiosna, Legia w końcu z pucharów odpadnie i gdy najlepszy skład zacznie regularnie grać w lidze, z rywali nie będzie czego zbierać. A poza tym, co to za liga, gdzie za zwycięstwo przyznaje się półtora punktu, prawdziwe rozgrywki zaczną się w maju” – takie myślenie dominowało nie tylko wśród kibiców, ale także wśród większości ekspertów i dziennikarzy oraz w gabinetach ludzi zarządzających klubem.
Legia z pucharów odpadła przy pierwszej okazji, Berg skończył z rotacjami w składzie, a Legia jak wpadki zaliczała, tak bez sprzedanego do Chin Miroslava Radovica zalicza ich coraz więcej. Jedyna nadzieja kibiców mistrza Polski w tym, że „prawdziwe rozgrywki zaczną się w maju”.
Mistrzowie Polski rozegrali dotychczas 14 meczów z drużynami zajmującymi osiem czołowych miejsc. Siedem spotkań wygrali, trzy zremisowali, ponieśli cztery porażki – zdobyli 24 punkty. Mają najlepszy bilans spośród czołowych klubów, ale większa część tego dorobku pochodzi jeszcze z jesieni. Po przerwie zimowej dorobek drużyny Berga w meczach z rywalami z grupy mistrzowskiej (gdyby podziału na grupy dokonywać dziś) to zaledwie siedem punktów w sześciu kolejkach. Trzy porażki (Jagiellonia, Lech, Lechia), remis (Wisła) i zaledwie dwa zwycięstwa (Podbeskidzie, Śląsk).
Lepiej w tym zestawieniu wygląda chociażby Jagiellonia Białystok, która w pięciu rozegranych wiosną meczach z rywalami z czołowej ósemki zdobyła osiem punktów (dwa zwycięstwa: z Legią i Śląskiem, dwa remisy: z Podbeskidziem i Wisłą i jedna porażka: z Lechem), czy Lechia Gdańsk, która grała zaledwie trzykrotnie z przeciwnikami z górnej połowy tabeli, ale wszystkie te mecze wygrała 1:0 (z Wisłą, Górnikiem i Legią), czyli zdobyła punktów dziewięć.
Po porażce w Gdańsku jeden ze współwłaścicieli Legii, prezes klubu Bogusław Leśnodorski napisał na Twitterze: „Osiem porażek w lidze, to jest bardzo smutne. Tylko dublet pozwoli mi o tym zapomnieć”.
W niedzielę wieczorem wielką szansę na objęcie pozycji lidera stracił Lech Poznań. Drużyna Macieja Skorży musiała pokonać u siebie Koronę Kielce, by zamienić się z Legią miejscami w tabeli. Ale o ile obrońcy tytułu kolekcjonują porażki, tak Lech upodobał sobie dzielenie się punktami z przeciwnikami. Równie gościnnie potraktowali przyjezdnych z Kielc i mecz zakończył się wynikiem 1:1. To był już 11 remis Lecha w tym sezonie.