Tydzień temu w Astanie wszystko, co mogło potoczyć się źle dla Legii, tak się potoczyło. Idealnym podsumowaniem wieczoru w Kazachstanie był trzeci stracony gol w doliczonym już czasie gry. Adam Hlousek nie wiedzieć czemu – mimo korzystnego wyniku, bo porażka 1:2 w pierwszym, wyjazdowym spotkaniu to nie jest fatalny rezultat, szczególnie przy takiej grze, jaką prezentowali legioniści – zdecydował się na wycieczkę do przodu. Mistrzowie Polski stracili niefrasobliwie piłkę w środku pola, a dwóch czarnoskórych napastników Astany wymanewrowało obronę zespołu Jacka Magiery. Doświadczona drużyna nie dałaby sobie w takim momencie strzelić takiej bramki – nawet kosztem czerwonej kartki. Porażka 1:3 stawia Legię w bardzo trudnej sytuacji.
Wszystko, co nie sprzyjało mistrzom Polski w pierwszym meczu, powinno być teraz ich atutem. Zagrają o normalnej dla nich porze – czyli o 20.45, podczas gdy w Kazachstanie spotkanie rozpoczęło się o 16.00 naszego czasu. Dla przybyszów z Kazachstanu będzie godzina 0.45. Wrócą też na naturalną, trawiastą murawę. Oczywiście Legia w Astanie nie przegrała tylko z powodu różnicy czasowej i fatalnej sztucznej nawierzchni. Ale te czynniki z całą pewnością miały wpływ na złą postawę zawodników Magiery.
Gdy reprezentacja Polski jechała do stolicy Kazachstanu na pierwszy mecz tych eliminacji, murawa była tematem numer jeden w sztabie Adama Nawałki. Selekcjoner jest perfekcjonistą jakich w polskim futbolu mało. Jeśli on i jego sztab tak wielką wagę przywiązywali do nawierzchni, znaczy, że musiało być sporo na rzeczy. Reprezentanci Polski trenowali wówczas na obiektach z podobną – równie złą – sztuczną murawą. Legioniści do spotkania postanowili przystąpić z marszu.
Gdy reprezentacja Polski roztrwoniła w Astanie prowadzenie 2:0 i zrobił się remis 2:2, asystenci Nawałki doradzali selekcjonerowi, by wprowadził kolejnego napastnika i zrobił ofensywne zmiany, tak by spróbować mecz wygrać. Nawałka jednak stanowczo się im przeciwstawił i powiedział, że nie zaryzykuje ofensywnych zmian, bo jeszcze mecz w Astanie Polacy przegrają. Powiedział swoim asystentom, że ten punkt należy szanować, i w 83. minucie zdjął skrzydłowego Bartosza Kapustkę, a w jego miejsce wprowadził defensywnego pomocnika Karola Linetty'ego.
Tymczasem Magiera wprowadzał kolejnych ofensywnych piłkarzy, nawet po strzeleniu niezwykle ważnego gola przez Armando Sadiku siedem minut przed końcem na murawie zameldował się młody skrzydłowy i bardzo ofensywnie usposobiony Konrad Michalak.