Argentyńczyków do najlepszej ósemki turnieju wprowadził Leo Messi, bohater Holendrów był mniej oczywisty – został nim Denzel Dumfries.
Obrońca Interu Mediolan najpierw asystował przy trafieniach Memphisa Depaya i Daleya Blinda, a później sam zdobył swoją pierwszą bramkę w turnieju. Uratował też drużynę przed stratą gola, wybijając piłkę zmierzającą do bramki.
Czytaj więcej
Holendrzy pokonali Amerykanów 3:1 i zagrają w ćwierćfinale mistrzostw świata. To był triumf wyrachowania, choć pierwszy gol padł po prawdopodobnie najpiękniejszej akcji tego mundialu.
To był jego 41. mecz w kadrze, prawdopodobnie najlepszy w karierze, choć już na ubiegłorocznym Euro pokazał, że zawodnikiem jest nieprzeciętnym.
Nie przejmował się krytyką
Jako nastolatek rozegrał dwa spotkania dla reprezentacji Aruby. Stamtąd pochodzi jego ojciec, matka jest z Surinamu. Dumfries dostał imię na cześć amerykańskiego aktora Denzela Washingtona. O wielkim ekranie jednak nie marzył, od dziecka chciał zostać piłkarzem. Brakowało mu umiejętności technicznych, ale nie charakteru i determinacji. Był wyśmiewany przez rówieśników, ale swój cel, jakim była gra dla Holandii, osiągnął. – Wszyscy uważali, że to nie ma sensu, ale ja dokładnie wiedziałem, co muszę zrobić, by tam się dostać. Każdy powinien patrzeć na siebie w ten sposób, nie dać się ograniczać, nie przejmować się krytyką – opowiadał w rozmowie z gazetą „Voetbal International”.