Zdecydowanymi faworytami zawodów na Stadionie Olimpijskim byli Polacy, którzy nie tak dawano sięgnęli w Lesznie po Drużynowy Puchar Świata. Na początek biało-czerwoni pokonali Niemców 5:1, ale w drugim pojedynku z Wielką Brytanią nie poszło już tak łatwo, bo co prawda Bartosz Zmarzlik był najszybszy, ale Stev Worrall z dużą łatwością objechał Patryka Dudka. W kolejnych swoich biegach Polacy zremisowali ze Szwecją i Rosją.
Po pięciu seriach Australia miała 21 punktów, a Polska 20. Obie ekipy zmierzyły się w biegu 21., który kończył fazę zasadniczą turnieju i miał zadecydować, która para bezpośrednio awansuje do finału. Rozstrzygnięcie zapadło szybko, bo gonitwa została przerwana po pierwszym łuku i sędzia wykluczył Macieja Janowskiego za przekroczenie dwoma kołami linii wewnętrznej toru.
W barażu o finał biało-czerwoni zmierzyli się z Szwecją. Po pierwszym łuku Polacy wyszli na podwójne prowadzenie, ale Antoni Lindbaeck na dystansie ich minął, a później Janowski do ostatnich metrów musiał odpierać ataki Fredrika Lindgrena.
Finałowy pojedynek Polaków z Australią wszyscy kibice oglądali na stojąco. Biało-czerwoni świetnie wyszli ze startu i później skutecznie odpierali ataki rywali. Na trzecim okrążeniu rozpoczęło się już na stadionie świętowanie.
World Games to nie pierwsza duża impreza czarnego sportu zorganizowana na Stadionie Olimpijskim. W przeszłości na wrocławskim obiekcie odbywały się już m.in. indywidualne i drużynowe mistrzostwa świata, a także to stolica Dolnego Śląska była w 1995 roku gospodarzem pierwszego turnieju cyklu Grand Prix.