Kibice w Szczecinie do fety szykowali się od kilku dni. King znakomicie rozpoczął finały i prowadził 3-0. Śląsk plany im jednak skomplikował, bo wygrał dwa kolejne starcia. Dopiero w czwartek, po pełnym emocji meczu, koszykarze Kinga zwyciężyli po raz czwarty i mogli świętować historyczny sukces.
Mistrzem został kopciuszek, bo choć szczecinianie fazę zasadniczą zakończyli na drugiej lokacie, to nikt nie spodziewał się, że naprawdę stać ich na walkę o tytuł - tym bardziej, że od czasu debiutu na najwyższym poziomie rozgrywkowym (dziewięć lat temu) ani razu nie zdołali przejść nawet przez pierwszą rundę play-off. Już wynik sezonu zasadniczego uznano więc za sukces, bo Kinga przed sezonem typowano raczej do miejsca w środku tabeli.
Czytaj więcej
Denver Nuggets cztery razy pokonali Miami Heat i zostali mistrzami NBA. To sukces, na który czekali niemal pół wieku.
Kluczem do sukcesu okazał się trener Arkadiusz Miłoszewski. Stery w klubie objął przed sezonem i budowę zespołu zaczął od postaw. To pod jego wodzą King w drodze po mistrzostwo pokonał uznanych rywali, rosnąc w siłę tak naprawdę z każdą kolejną wygraną.
Wyższość szczecińskiej drużyny musiały uznać takie firmy jak Anwil Włocławek (zdobywca Pucharu Europy FIBA), BM Stal Ostrów Wielkopolski (zwycięzca regionalnej European North Basketball League) oraz Śląsk Wrocław (obrońca tytułu). Tym ostatnim nie pomogła nawet przewaga własnego parkietu wynikająca z pierwszego miejsca w tabeli rozgrywek po rundzie zasadniczej.