Pożegnanie z kadrą po tylu latach wycisnęło łzy?
Wzruszyłem się, szczególnie kiedy żegnali mnie koledzy. Piękne było też, gdy na ostatnim meczu kadry – w Sosnowcu – na trybunach usiadł komplet widzów. Trochę łatwiej było kryć łzy, bo ta decyzja nie spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Jestem już od jakiegoś czasu po drugiej stronie rzeki, skoro zostałem dyrektorem reprezentacji. Te wszystkie lata kosztowały dużo wyrzeczeń. Ostatnie sukcesy, czyli ósme miejsce mistrzostw świata i czwarte mistrzostw Europy, sprawiły, że wszystkie bóle odeszły w zapomnienie. Było warto.
Miał pan pecha, bo wszedł do kadry, kiedy zaczynał się jej głęboki kryzys…
Po siódmym miejscu EuroBasketu w 1997 roku nastąpił zjazd bez trzymanki. Zawodnicy, którzy wywalczyli tamten sukces, nie potrafili utrzymać się na szczycie. Byliśmy nisko, co pewnie pomogło mi szybciej zadebiutować w kadrze, bo kibice domagali się młodszych graczy.
Czytaj więcej
Marcin Gortat mówi „Rzeczpospolitej” o problemach NBA, nowym trenerze reprezentacji Polski i kryz...