Druga z rzędu, a pierwsza na własnym parkiecie porażka Asseco Prokomu to największa sensacja 12. kolejki.
Polonia Warszawa zawsze potrafiła przeciwstawić się Prokomowi w jego sali, nawet gdy walczyła o utrzymanie w lidze. W tym roku zespół trenera Wojciecha Kamińskiego jest w czołówce, ma większe aspiracje i potwierdził je środowym zwycięstwem, dzięki któremu zrównał się punktami z mistrzem Polski.
Prokom, który w niedzielę nieoczekiwanie przegrał na wyjeździe z Górnikiem Wałbrzych, nie potrafił się odrodzić, chociaż tym razem mecz rozgrywano w środku tygodnia, w terminie Euroligi, a przecież drużyna Tomasa Pacesasa w tych rozgrywkach spisuje się całkiem dobrze.
Do przerwy Polonia prowadziła 37:27, a były zawodnik Prokomu Michael Ansley zdobył 13 punktów dla gości. Trzecią i czwartą kwartę mistrzowie Polski wygrali zaledwie jednym punktem. W 37. minucie przegrywali 56:69 i wiadomo było, że zejdą z boiska pokonani. W zespole gospodarzy zawiodła skuteczność. Gracze z Sopotu trafili tylko 5 z 25 rzutów za trzy punkty. Rywale mylili się rzadziej (6/20 za trzy, 18/29 za dwa). Po przerwie nieoczekiwanym liderem Polonii okazał się Kevin Johnson, który rozegrał swój najlepszy mecz w lidze: zdobył 18 punktów i miał 7 zbiórek.
Nie udał się debiut trenera Andreja Urlepa w BPS Basket Kwidzyn. Jego zespół, wzmocniony przez reprezentanta kraju Radosława Hyżego, przegrał u siebie z AZS Koszalin 84:95 i nadal ma najsłabszy dorobek w lidze (1 zwycięstwo – 10 porażek).