Mistrzostwa kontynentu potrwają w Limburgii od środy do niedzieli w kategoriach od juniora do elity. Później – od 22 do 29 września – czekają nas mistrzostwa świata w Zurychu. Polacy zameldują się tam w komplecie, reprezentacja będzie liczyć blisko 50 osób.
Nasi kolarze nie są bez szans na medale, zwłaszcza podczas tej pierwszej imprezy. Do wyścigu drużyn mieszanych w Belgii zgłosiło się chociażby tylko siedem drużyn. W jeździe indywidualnej na czas kobiet mocną pozycję pod nieobecność kilku czołowych zawodniczek ma zaś Agnieszka Skalniak-Sójka.
Później, w Zurychu, pojedzie już Katarzyna Niewiadoma, czyli zwyciężczyni Tour de France. Trasa będzie pagórkowata, bardzo pasująca najlepszej polskiej kolarce.
Dług PZKol wciąż rośnie
To nie strona sportowa przyciąga jednak uwagę przed tymi zawodami. Jak to już od lat w polskim kolarstwie bywa, ważniejsze są konsekwencje katastrofalnej sytuacji finansowej związku. Gdyby zawodnicy mieli liczyć na PZKol, na mistrzostwa musieliby jechać za własne pieniądze. Pod koniec sierpnia okazało się, że środków na wyjazd i zakwaterowanie reprezentacji nie ma, a mowa o milionie złotych. Obowiązek sfinansowania startu w imprezach rangi mistrzowskiej leży po stronie PZKol, który z kolei powinien otrzymywać na ten cel pieniądze z Ministerstwa Sportu i Turystyki.
Od kilku lat federacja bezpośrednio nie dostaje środków z resortu na statutową działalność – szkolenie, obsługę wyjazdów, zgrupowania, bieżącą administrację. Dług rośnie przez odsetki i dziś, jak mówi „Rz” prezes Rafał Makowski, to blisko 21 mln zł. Nasz rozmówca podkreśla jednak, że on i obecny zarząd nie ma z tym nic wspólnego.