Agonia Polskiego Związku Kolarskiego. Kto wyprowadzi związek z kryzysu?

Polski Związek Kolarski (PZKol) trwa w stanie finansowej agonii, a wyjazd na mistrzostwa świata oraz Europy sfinansował państwowy sponsor.

Publikacja: 11.09.2024 04:30

Daria Pikulik ostatecznie weźmie udział w mistrzostwach Europy

Daria Pikulik ostatecznie weźmie udział w mistrzostwach Europy

Foto: AFP

Mistrzostwa kontynentu potrwają w Limburgii od środy do niedzieli w kategoriach od juniora do elity. Później – od 22 do 29 września – czekają nas mistrzostwa świata w Zurychu. Polacy zameldują się tam w komplecie, reprezentacja będzie liczyć blisko 50 osób.

Nasi kolarze nie są bez szans na medale, zwłaszcza podczas tej pierwszej imprezy. Do wyścigu drużyn mieszanych w Belgii zgłosiło się chociażby tylko siedem drużyn. W jeździe indywidualnej na czas kobiet mocną pozycję pod nieobecność kilku czołowych zawodniczek ma zaś Agnieszka Skalniak-Sójka.

Później, w Zurychu, pojedzie już Katarzyna Niewiadoma, czyli zwyciężczyni Tour de France. Trasa będzie pagórkowata, bardzo pasująca najlepszej polskiej kolarce.

Dług PZKol wciąż rośnie

To nie strona sportowa przyciąga jednak uwagę przed tymi zawodami. Jak to już od lat w polskim kolarstwie bywa, ważniejsze są konsekwencje katastrofalnej sytuacji finansowej związku. Gdyby zawodnicy mieli liczyć na PZKol, na mistrzostwa musieliby jechać za własne pieniądze. Pod koniec sierpnia okazało się, że środków na wyjazd i zakwaterowanie reprezentacji nie ma, a mowa o milionie złotych. Obowiązek sfinansowania startu w imprezach rangi mistrzowskiej leży po stronie PZKol, który z kolei powinien otrzymywać na ten cel pieniądze z Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Od kilku lat federacja bezpośrednio nie dostaje środków z resortu na statutową działalność – szkolenie, obsługę wyjazdów, zgrupowania, bieżącą administrację. Dług rośnie przez odsetki i dziś, jak mówi „Rz” prezes Rafał Makowski, to blisko 21 mln zł. Nasz rozmówca podkreśla jednak, że on i obecny zarząd nie ma z tym nic wspólnego.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Daria Pikulik wicemistrzynią olimpijską! Pojechała, jakby jutra miało nie być

– Pierwszy dług pochodzi z 2009 roku i związany jest z budową toru kolarskiego w Pruszkowie. Jesteśmy nową ekipą, która próbuje naprawić dawne błędy. Przygotowaliśmy sprawozdania finansowe za rok 2017, czego się nie udało żadnej poprzedniej. Za chwilę będziemy badać sprawozdanie za 2018. Pracujemy, aby wyprowadzić organizację na prostą, odzyskać zaufanie i zyskać partnerów do rozmów – zapewnia Makowski.

PZKol przeszedł już kilka zawałów serca, ale wciąż pozostaje przy życiu dzięki bypassom. Wszczepiał je albo Polski Komitet Olimpijski (PKOl), albo MSiT. Pieniądze trafiały do federacji przez pośredników. Pojawiali się też sponsorzy, którzy wpłacali pieniądze, ale nie wprost do kasy związku. W ubiegłym roku chociażby InPost przekazał środki na Fundację Wspierania Polskiego Kolarstwa.

Kilka miesięcy temu ministerstwo wyłoniło podmiot odpowiedzialny za realizację „Programu wspierania kolarstwa w Polsce”. Został nim Wielkopolski Związek Kolarski. Otrzymał z resortu 8 milionów złotych, które przekazał kolarzom m.in. na szkolenie olimpijskie. Bez tych pieniędzy prawdopodobnie nie byłoby medalu Darii Pikulik.

Takie manewry stały się koniecznością. Jeżeli środki znalazłyby się w kasie związku, zająłby je komornik.

Kwestia wyjazdu na ME i MŚ jeszcze w ubiegłym tygodniu była na ostrzu noża. Na start juniorów i młodzieżowców składały się kluby. 100 tys. zł na kobiecą część kadry wpłacił związany z poprzednią władzą biznesmen Radek Tadajewski.

Czytaj więcej

Kryzys trwa kilkanaście lat. Dlaczego Polski Związek Kolarski tonie w długach?

Wreszcie ministerstwo doszło do porozumienia z Totalizatorem Sportowym, który przekaże pozostałe środki niezbędne do sfinansowania wyjazdu Wielkopolskiemu Związkowi Kolarskiemu.

– Nie mogę przekazać pieniędzy bezpośrednio Polskiemu Związku Kolarskiemu, bo złamałbym dyscyplinę finansów publicznych – podkreśla minister Sławomir Nitras. Szef resortu już zapowiedział, że od przyszłego roku odpowiedzialnym za wspieranie kolarstwa uczyni „podmiot zależny od ministerstwa”, najprawdopodobniej Instytut Sportu - Państwowy Instytut Badawczy. To znów działanie doraźne. Nie zmieni opinii o związku ani nie przyciągnie sponsorów.

Nadzieja w wyborach w Polskim Związku Kolarskim

Pikulik jeszcze w Paryżu skarżyła się, że sprzęt otrzymała w przededniu igrzysk i nie mogła się właściwie przygotować. Piąty na igrzyskach sprinter Mateusz Rudyk twierdził, że nie dziwi się młodym, którzy odchodzą od dyscypliny.

Sukcesy odnoszą zawodnicy, którzy jeżdżą w zagranicznych grupach zawodowych lub półzawodowych i sami organizują sztaby, trenerów, przygotowania. Ten, kto myśli o karierze zawodowej, ucieka z kraju już w wieku juniora.

Rozwiązanie problemu znaleźć niełatwo. Najprościej byłoby sprzedać będący finansowym balastem tor i w ten sposób spłacić dług.

Czytaj więcej

Polskie kolarstwo upada czy odżywa? Wciąż opiera się na tych samych zawodnikach

– Tor jest wyceniany na kilkadziesiąt milionów złotych. Robimy rozeznanie, kto miałby go kupić, zapewniając przy tym ciągłość szkolenia. Nie ma chętnych. Ministerstwo? Z ministerstwem w latach poprzednich rozpatrywano różne rozwiązania, ale trudno jest wykupić obiekt z obciążoną hipoteką i brakiem sprawozdań finansowych. Dlatego mam nadzieję, że w momencie uregulowania zaległości sprawozdawczych usiądziemy konstruktywnie do stołu – mówi Makowski.

12 października odbędzie się walne zgromadzenie PZKol, gdzie poznamy nowego prezesa. Jak udało się nam ustalić, kandydatów jest trzech: Makowski, były burmistrz Nowego Dworu Maz., który startował już w wyborach w 2021 roku, Jacek Kowalski oraz srebrny medalista igrzysk z Seulu, były trener kadry Marek Leśniewski.

Jak dotąd wyprowadzić związek z kryzysu próbowało siedmiu prezesów i kilkudziesięciu ludzi z zarządu, ale nikt nie potrafił jeszcze wyleczyć tego może najbardziej cierpiącego i chorego pacjenta w polskim sporcie.

Mistrzostwa kontynentu potrwają w Limburgii od środy do niedzieli w kategoriach od juniora do elity. Później – od 22 do 29 września – czekają nas mistrzostwa świata w Zurychu. Polacy zameldują się tam w komplecie, reprezentacja będzie liczyć blisko 50 osób.

Nasi kolarze nie są bez szans na medale, zwłaszcza podczas tej pierwszej imprezy. Do wyścigu drużyn mieszanych w Belgii zgłosiło się chociażby tylko siedem drużyn. W jeździe indywidualnej na czas kobiet mocną pozycję pod nieobecność kilku czołowych zawodniczek ma zaś Agnieszka Skalniak-Sójka.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
kajakarstwo
Klaudia Zwolińska gwiazdą polskiego slalomu. Kolejny cel jest jasny: Los Angeles
Inne sporty
Ethan Katzberg dla "Rz": Mam jakieś 15 lat, żeby zniszczyć wasze imperium
Inne sporty
Trzy medale Polaków na mistrzostwach świata. Udany koniec sezonu kajakarzy
Inne sporty
Wielki sukces Polki. Alina Kaszlińska wygrała szachowe Grand Prix
kajakarstwo
Startują mistrzostwa świata w kajakarstwie. Polacy czekają na medale