Już za dwa tygodnie, 13–14 kwietnia w Milton w Kanadzie, odbędą się zawody Pucharu Narodów w kolarstwie torowym. Wystartuje ścisła światowa czołówka, bo to ostatnia szansa na zdobycie punktów do rankingu olimpijskiego. Trzeba tam być.
Najlepsi Polacy polecą tam dzięki wsparciu klubów, sponsorów, darczyńców. Niektórzy trenerzy koszty przygotowawcze pokryli z własnych kieszeni. Zbierają faktury, bo liczą, że kiedyś ktoś im wydatki zwróci. Kto? Nie wiadomo, bo PZKol nie ma pieniędzy. Nie od dziś.
Czytaj więcej
Rosjanie oskarżają Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) o rasizm i neonazizm, bo na igrzyska...
Dlaczego Polski Związek Kolarski tonie w długach
Wszystko zaczęło się w 2009 roku, a w zasadzie kilka lat wcześniej, kiedy nieżyjący już prezes związku, wcześniej świetny trener Wojciech Walkiewicz, wpadł na pomysł wybudowania toru w Pruszkowie. I dopiął swego.
Nowoczesny obiekt z torem z sosny syberyjskiej został oddany w 2008 roku z trzyletnim poślizgiem wobec zakładanego planu. Koszt jego budowy przekroczył dwukrotnie zakładany budżet. Budżet państwa, z którego miało pochodzić 70 proc. środków, musiał sfinansować inwestycję praktycznie w całości, bo w 95 proc.