Z inicjatywą powstania klubu siatkarskiego w Lublińcu 19 lat temu wyszła grupa mieszkańców zainteresowanych, żeby ta właśnie dyscyplina rozwinęła się w mieście. Sami mieli bowiem nastoletnie córki, szukające sportowej alternatywy.
– Chłopcy mieli piłkę nożną i Spartę Lubliniec, a dla dziewczyn była pustynia. W tamtym czasie w gimnazjum nr 2 powstała pierwsza sala, gdzie można było siatkówkę uprawiać i tam zaczynaliśmy treningi – wspomina Jarosław Wachowski, pasjonat i trener, do dziś związany z klubem.
To właśnie on, jeden z założycieli Victorii i wieloletni trener, stoi za największymi sukcesami drużyny. Teraz od trzech lat szkoli siatkarki w drugoligowym Sokole Radzionków. W lublinieckiej Victorii wciąż jest prezesem i stara się stworzyć młodzieży jak najlepsze warunki do treningu.
Wszystkie chciały grać w siatkówkę
Kiedy siatkówka zagościła w Lublińcu, zainteresowanie jej uprawianiem przerosło oczekiwania. – Na pierwszym spotkaniu wszedłem na salę, a tam było osiemdziesiąt osiem dziewcząt i wszystkie chciały uprawiać siatkówkę. Po roku startowaliśmy już w ligach młodzieżowych, mieliśmy pierwsze obozy. Tak się zaczęła historia Victorii Lubliniec – dodaje Wachowski.
Na testy kwalifikacyjne przyszła też Magdalena Janik, która w 1999 roku miała 13 lat. Zabrał ją tam tata, pasjonat siatkówki. Ona sama specjalnego zainteresowania sportem nie wykazywała, ale z czasem pokochała tę dyscyplinę, która na kilka lat stała się jej sposobem na życie.