Igrzyska Europejskie w Krakowie. Można się zakochać w polskich rugbystkach

Reprezentantki Polski w rugby siedmioosobowym zostały wicemistrzyniami igrzysk europejskich. Ich marzenia sięgają jednak dalej. Celem jest olimpijski start w Paryżu.

Aktualizacja: 29.06.2023 21:07 Publikacja: 29.06.2023 03:00

Polskie rugbystki w przyszłym roku powalczą o kwalifikację olimpijską

Polskie rugbystki w przyszłym roku powalczą o kwalifikację olimpijską

Foto: Materiały Prasowe

Podopieczne Janusza Urbanowicza przegrały na stadionie Wisły Kraków z Brytyjkami i to rywalki mają w kieszeni kwalifikację olimpijską, ale łez po meczu nie było. Polki opuszczały boisko pogodne, bo uległy drużynie wyraźnie lepszej, która na igrzyskach w Tokio dotarła do półfinału, lecz uśmiechy wcale nie były oznaką nasycenia. One chcą więcej.

– To nie koniec – podkreśla Sylwia Witkowska, która przed i po meczu ściskała wielką, pluszową gęś, czyli reprezentacyjną maskotkę rodem z Ustronia. – Awans na igrzyska byłby spełnieniem marzeń – dodaje Hanna Maliszewska.

Czytaj więcej

Igrzyska europejskie. Srebro polskich rugbystek, teraz walka o Paryż

Polki do takich marzeń mają prawo, skoro są mistrzyniami Europy, wicemistrzyniami igrzysk europejskich i dziesiątą drużyną Pucharu Świata, choć podobno trener Urbanowicz (ojciec Macieja, reprezentanta Polski w hokeju na lodzie) czasem żartuje, że rywalki to na tle Polek niemal Ferrari, a my mamy auto złożone w garażu.

– Tylko mężczyźni uprawiają w Polsce nasz sport zawodowo. Kobiet w rugby gra około 200, ale jesteśmy półamatorkami. Podchodzimy jednak do dyscypliny poważnie, bo kochamy to, co robimy – mówi „Rz” Maliszewska, która pracuje w wojskowej komendzie transportu. – Jesteśmy drużyną amatorską, choć Polski Związek Rugby robi wszystko, by nam pomóc – dodaje Natalia Pamięta. Ona studiuje wychowanie fizyczne i sama przyznaje, że ma nieco łatwiej niż koleżanki. Pomaga też stypendium za mistrzostwo Europy, które dla większości kadrowiczek jest cennym uzupełnieniem domowego budżetu.

Nie ma mowy o zabawie

Są w tej drużynie także tegoroczne maturzystki, księgowa czy wykładowca dietetyki. Tamara Czumer-Iwin zapytana, jak planuje świętować srebro, odpowiedziała tylko, że o zabawie nie ma mowy, bo już kolejnego dnia o dziewiątej rano musi się stawić w Warszawie. Zajmuje się ogłoszeniami o pracę.

– Trenujemy trochę na pół gwizdka, ale marzymy o byciu zawodowcami – zapewnia „Rz” Witkowska, czyli studentka opiekująca się dwójką bliźniaczek.

Może najbliżej zawodowego sportu była Małgorzata Kołdej, czyli wicemistrzyni Europy juniorek w sztafecie 4x100 metrów. Karierę biegaczki przerwały nawracające problemy ze ścięgnem Achillesa, a do zmiany profesji namówił ją partner, który kiedyś także zamienił królową sportu na rugby. Dziś szybkość Kołdej – to ona wykłada na uczelni – jest jednym z atutów drużyny.

Czytaj więcej

Igrzyska Europejskie w Krakowie. Czym są te zawody? Ile nas kosztują?

Podobno Polki przeżywały kiedyś, że jadły posiłek razem z Nowozelandkami. Teraz zdarza się, że występują w tych samych turniejach. Regularnie grają od sześciu lat na mistrzostwach Europy, rok temu zadebiutowały w Pucharze Świata – i to od razu w Kapsztadzie.

Niektóre mecze z trybun śledziło tam nawet 30 tys. widzów. Polki takiej widowni jeszcze nie przyciągają, ich mecze na igrzyskach europejskich aż do półfinału oglądało po kilkaset osób. Może także dlatego, że odbywały się w tygodniu – rano lub po południu. Rok wcześniej było lepiej, kiedy walczyły w Krakowie na mistrzostwach Europy.

– Chyba wówczas kibice zobaczyli, że Polki też grają w rugby – wspomina Anna Klichowska. – Igrzyska dały szansę na przyciągnięcie nowych fanów – mówi Pamięta. – To była okazja do pokazania się w telewizji. Uprawiamy dyscyplinę, w której można się zakochać – dodaje Kołdej.

Finał już zogniskował uwagę kibiców. Fani dostępne sektory wypełnili szczelnie, na trybunach było 4 tys. widzów. Niewykluczone, że weszłoby więcej, ale organizatorzy tylko tyle miejsc przeznaczyli do sprzedaży. Kibiców przekonały zapewne wyniki, bo Polki w fazie grupowej wygrywały imponująco: 50:0 z Turcją, 26:0 z Portugalią, 43:7 z Niemcami.

Później był ćwierćfinał z Włoszkami (33:15) i półfinał z Czeszkami (29:7). Stawka finału była wysoka, równie dużą ma podczas trwającej imprezy tylko kilka dyscyplin.

Bilety na igrzyska w Paryżu ostatecznie zgarnęły Brytyjki (wygrały 33:0), a Polki po zejściu z boiska zebrały się w kręgu i same przyznały, że na razie muszą pokochać srebro.

Paryż w zasięgu polskich rugbystek

Rugby siedmioosobowe, czyli młodsza siostra odmiany piętnastoosobowej, było w programie olimpijskim przed pierwszą wojną światową. Wróciło w 2016 r. Pewnie także dlatego, że jest skrojone do potrzeb Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl).

Czytaj więcej

Igrzyska Europejskie. Powtórki z Tokio nie będzie

Podstawowe reguły są proste, co czyni sport przejrzystym. Mecze są emocjonujące i krótkie – dwa razy po siedem minut – a to cieszy nadawców. Nie bez znaczenia są relatywnie wąskie składy (w Tokio zaledwie 13-osobowe), bo MKOl do limitu uczestników igrzysk przywiązuje sporą wagę.

Udział w turnieju olimpijskim weźmie 12 zespołów. Awans mają już Francuzki, Nowozelandki, Australijki, Amerykanki, Irlandki, Brazylijki oraz wspomniane Brytyjki. Dołączą do nich czterej zwycięzcy innych zawodów kontynentalnych. Ostatnie miejsce mogą zająć Polki.

Nasz zespół, jako druga drużyna igrzysk europejskich, zapewnił sobie udział w turnieju interkontynentalnym, który odbędzie się za rok. – Silna będzie drużyna z Azji, czyli zapewne Japonia albo Chiny, a do tego Czeszki. To wszystko jednak zespoły słabsze od Brytyjek. Presja będzie o tyle duża, że awansuje jeden zespół – przypomina Czumer-Iwin, ale optymizmu nie traci.

Spotkanie z Brytyjkami było dla nich meczem życia. Czumer-Iwin zapewnia jednak, że nie traktuje wyniku jako porażki. Wie, że będą kolejne szanse, a Paryż jest w zasięgu. Najważniejsze jeszcze przed nimi.

Podopieczne Janusza Urbanowicza przegrały na stadionie Wisły Kraków z Brytyjkami i to rywalki mają w kieszeni kwalifikację olimpijską, ale łez po meczu nie było. Polki opuszczały boisko pogodne, bo uległy drużynie wyraźnie lepszej, która na igrzyskach w Tokio dotarła do półfinału, lecz uśmiechy wcale nie były oznaką nasycenia. One chcą więcej.

– To nie koniec – podkreśla Sylwia Witkowska, która przed i po meczu ściskała wielką, pluszową gęś, czyli reprezentacyjną maskotkę rodem z Ustronia. – Awans na igrzyska byłby spełnieniem marzeń – dodaje Hanna Maliszewska.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
szachy
Radosław Wojtaszek wraca do formy. Arcymistrz najlepszy w Katowicach
Szachy
Święto szachów i hitowe transfery w Katowicach
Inne sporty
Magnus Carlsen wraca do Polski. Będzie gwiazdą turnieju w Warszawie
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Inne sporty
Rusza Grand Prix na żużlu. Bartosz Zmarzlik w pogoni za piątym złotem