- Może to i dobrze. Myślę, że wielu sportowców przejadło tam medal - mówi jedna z polskich wioślarek dodając jednocześnie, że sen z powiek spędza jej oraz koleżankom kwestia olimpijskich pamiątek. Kupić można je tylko w licencjonowanym sklepie. Ten na terenie wioski jest jeden, a sportowców wielu, więc towar znika z półek tuż po dostawie.
Przedstawicielka Visy Masako Hamada liczyła przed igrzyskami, że Japończycy przejmą od 40 mln zagranicznych gości nawyk płacenia kartą, bo Japonia jest trzecią gospodarską na świecie, ale w transakcjach wciąż dominuje tam pieniądz - tylko co piąta jest opłacana bezgotówkowo. Już dziś wiemy, że ten plan się nie uda.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) jest organizacją non-profit, ale z zarabianiem radzi sobie doskonale. Fundamentem budżetu organizacji są wpływy z praw telewizyjnych - właśnie dlatego odwołanie igrzysk w Tokio zawsze było scenariuszem z powieści fantastycznej - ale szeroki strumień pieniędzy płynie do Lozanny także dzięki wsparciu sponsorów.
Ruch olimpijski dba o swoich partnerów, którzy igrzyska dostają na wyłączność. Wszyscy wolontariusze i ludzie pracujący przy organizacji imprezy noszą ubrania tej samej marki, wszędzie zapłacisz tylko jednym rodzajem karty kredytowej, czas od wielu lat mierzy ta sama firma, a lodówki wypełniają napoje od jednego producenta.