18-letni Gregor Schlierenzauer raz jeszcze potwierdził, że w lotach jest dziś bezkonkurencyjny. Tym razem jedynym, który starał się mu dorównać, był jego rodak Martin Koch.
Małysz znów oddał dwa równe skoki, ale krótsze od najlepszych. – Było gorzej, niż liczyłem. Teraz pozostaje wierzyć, że w przyszłym sezonie będzie lepiej – powiedział po zakończeniu ostatniego konkursu.
Po sobotnim zdecydowanym zwycięstwie w konkursie drużynowym na kolejny sukces liczyli Norwegowie. Szybko przeżyli jednak zawód, bo Bjoern Einar Romoeren, rekordzista świata w długości lotu, popełnił błąd i ratując się przed groźnym upadkiem, spadł na bulę. To był najkrótszy skok w zawodach (90 m) i Norweg w tym momencie był już tylko widzem.
Najdalej latali Schlierenzauer (217 m) i Koch (216,5 m). Ten drugi dzień wcześniej w konkursie drużynowym zepsuł skok i sprawił, że Austriacy nie liczyli się w walce o pierwsze miejsce, ale za to Gregor pobił rekord życiowy lotem na odległość 233,5 m.
Małysz po pierwszej serii był dziesiąty, skacząc 195 m. W połowie drugiej serii fiński trener Norwegów Mika Kojonkoski miał wreszcie powody do zadowolenia. Trzech jego zawodników – Anders Jacobsen, Anders Bardal i Tom Hilde – było na czele. Ale gdy Fin Janne Happonen pofrunął na 220,5 m, było już jasne, że tego dnia poprzeczka będzie zawieszona znacznie wyżej. Małysz, choć poprawił się o 9 metrów (204 m), spadł na 12. miejsce, kończąc w ten sposób najgorszy sezon od lat.