Michał Kwiatkowski był jeszcze brzdącem, kiedy debiutował w narodowym wyścigu. Jako 13-letni chłopiec startował w mini Tour de Pologne. Dziś mówi, że stresował się bardziej niż przed startem do mistrzostw świata.
Po raz kolejny wziął udział już w dorosłej wersji touru – w 2012 roku. Sekundy dzieliły go od zwycięstwa, uległ tylko Włochowi Moreno Moserowi. To był pierwszy wysłany w świat sygnał, że w zawodowym peletonie pojawił się polski kolarz klasy światowej.
Uzupełnić paliwo
Dwa lata temu i przed rokiem Kwiatkowski czuł się na tyle wyczerpany startem w Tour de France, że do Polski nie przyjechał. Dziś jest tak zdołowany tym, co się stało w Wielkiej Pętli, że narodowy wyścig staje się dla niego okazją do sportowego odrodzenia, rozładowania frustracji po nieudanym występie we Francji. Pierwszy raz w karierze – na cztery starty – 25-letni kolarz nie ukończył wielkiego touru, wycofał się w ostatnim tygodniu imprezy. Czuł się słaby, mówił o braku paliwa.
Niezależnie od tego, czy udało mu się w tak krótkim czasie, w zaledwie kilka dni, uzupełnić bak, w Tour de Pologne pojedzie jako faworyt.
W debiucie trzy lata temu był drugi, nieźle mu się wiodło później w tygodniowych wyścigach na świecie – czwarte miejsce w Tirreno–Adriatico w 2013 roku, zwycięstwo w Volta ao Algarve w Portugalii (2014), drugie miejsce w słynnym wyścigu Paryż – Nicea w tym roku i przede wszystkim mistrzostwo świata.
Kwiatkowski, nawet w słabszej formie, nie ucieknie przed oczekiwaniami. Tour de Pologne będzie dla niego udany, jeśli wygra albo przynajmniej znajdzie się w pierwszej trójce.