Jacek Kowalski, Marek Leśniewski, czy Rafał Makowski? Na którego z trzech kandydatów na prezesa Polskiego Związku Kolarskiego będzie pan głosował?
Nie mam faworyta. Jestem ostrożny. Ci, co rządzili, już pokazali, co potrafią. Mieliśmy niedawno prezesa, który przyszedł z zewnątrz, tyle naobiecywał, a potem zrezygnował. Będę na wyborach. Przyjrzę się, porozmawiam, zapoznam się z programami kandydatów.
Wiele osób mówi, że to pan byłby najlepszym kandydatem.
Wydaje mi się, że dużo robię dla kolarstwa. Od lat promuję ten sport przez Tour de Pologne. Stanowisko prezesa PZKol nie jest mi do niczego potrzebne. Znam to środowisko. Ono nie jest spójne. Są tam ludzie zazdrośni i zawistni. Znając życie od razu pojawiłyby się wobec mnie zarzuty, że kandyduję, bo szukam sponsorów dla Tour de Pologne. Robię dziś to, co lubię. Od 30 lat jestem dyrektorem Tour de Pologne i niech tak zostanie.
Jako człowiek ze środowiska, zarządzający wielkim kolarskim biznesem, ma pan pomysł jak naprawić sytuację w PZKol?