Czesław Lang: Stanowisko prezesa PZKol nie jest mi do niczego potrzebne

- Znam to środowisko. Ono nie jest spójne. Są tam ludzie zazdrośni i zawistni - o wyborach w Polskim Związku Kolarskim, o współczesnym kolarstwie opowiada „Rzeczpospolitej” dyrektor Tour de Pologne Czesław Lang

Publikacja: 11.10.2024 09:41

Czesław Lang

Czesław Lang

Foto: PAP/Jarek Praszkiewicz

Jacek Kowalski, Marek Leśniewski, czy Rafał Makowski? Na którego z trzech kandydatów na prezesa Polskiego Związku Kolarskiego będzie pan głosował?

Nie mam faworyta. Jestem ostrożny. Ci, co rządzili, już pokazali, co potrafią. Mieliśmy niedawno prezesa, który przyszedł z zewnątrz, tyle naobiecywał, a potem zrezygnował. Będę na wyborach. Przyjrzę się, porozmawiam, zapoznam się z programami kandydatów.

Wiele osób mówi, że to pan byłby najlepszym kandydatem.

Wydaje mi się, że dużo robię dla kolarstwa. Od lat promuję ten sport przez Tour de Pologne. Stanowisko prezesa PZKol nie jest mi do niczego potrzebne. Znam to środowisko. Ono nie jest spójne. Są tam ludzie zazdrośni i zawistni. Znając życie od razu pojawiłyby się wobec mnie zarzuty, że kandyduję, bo szukam sponsorów dla Tour de Pologne. Robię dziś to, co lubię. Od 30 lat jestem dyrektorem Tour de Pologne i niech tak zostanie.

Jako człowiek ze środowiska, zarządzający wielkim kolarskim biznesem, ma pan pomysł jak naprawić sytuację w PZKol?

Nie ma rzeczy, których nie można naprawić. To jest kwestia negocjacji i porozumienia z Ministerstwem Sportu i Turystyki. Wszyscy wiedzą, w czym tkwi problem. Związek ma na utrzymaniu tor i ogromne długi do spłacenia. Ten obiekt jest potrzebny, mamy dzięki niemu medale mistrzostw świata i Europy, a teraz medal olimpijski Darii Pikulik. Był pomysł, by przekazać go do COS-u i nie wiem, w czym problem, że go nie zrealizowano.

Ministerstwo nie chce płacić dwa razy za to samo. Tor powstał za państwowe pieniądze i teraz miałby być odkupiony za państwowe pieniądze.

Należałoby popatrzeć, jakie są długi, jaka jest wartość toru. Nie opłaca się dłużej tkwić w tym stanie, bo daleko nie zajedziemy.

Czytaj więcej

Agonia Polskiego Związku Kolarskiego. Kto wyprowadzi związek z kryzysu?

Wciąż mamy sukcesy – w tym roku Daria Pikulik została wicemistrzynią olimpijską na torze, Katarzyna Niewiadoma wygrała Tour de France, ale czy ten przeciągający się kryzys w PZKol nie pogrąży w przyszłości polskiego kolarstwa?

Często dostaję pytanie, czy będziemy mieć następców Michała Kwiatkowskiego, Kasi Niewiadomej, Rafała Majki. Polacy bardzo kochają kolarstwo. Dzieci garną się do tej dyscypliny. W każdej edycji Tour de Pologne Junior startuje kilkaset młodych ludzi. Kiedyś brał w nim udział Michał Kwiatkowski. Mamy talenty, mamy z kogo wybierać. Brakuje systemu, żeby wybierać najlepszych i ich szkolić. Najwięcej się mówi o tym, że brakuje strojów, rowerów dla reprezentacji Polski na mistrzostwa świata, a nie tu tkwi problem. Trzeba coś zrobić, żeby Polski Związek Kolarski zajął się profesjonalnie szkoleniem młodych kolarzy. Wyszukiwać ich w małych ośrodkach poprzez kluby, okręgowe związki, badać ich, testować. To są najważniejsze zadania dla PZKol, których zajęty innymi problemami związek nie realizuje.

Czy to, że młodzi kolarze emigrują, bo nie widzą szansy na rozwój w kraju, jest złe, czy może jednak pomaga, bo taką drogą poszli też w lepszych czasach Niewiadoma, Kwiatkowski, Majka.

Szukają rozwiązań, bo mają ambicje, a nie mają możliwości. Jeśli mieliby dobre warunki do rozwoju w Polsce, to nie wyjechaliby. Jak wyjadą, to przeważnie są ustawieni w roli pomocników. Chyba, że mają taki talent jak Kwiatkowski czy Majka albo Tadej Pogacar. Nawet Kwiatkowski w pewnym momencie musiał schować swoją ambicję do kieszeni i pracować dla innych.

Trzeba coś zrobić, żeby Polski Związek Kolarski zajął się profesjonalnie szkoleniem młodych kolarzy. Wyszukiwać ich w małych ośrodkach poprzez kluby, okręgowe związki, badać ich, testować. To są najważniejsze zadania dla PZKol, których zajęty innymi problemami, związek nie realizuje.

Czesław Lang

W zawodowym peletonie ten sezon zdominował Pogacar – wygrał Giro d’Italia, Tour de France, zdobył mistrzostwo świata. Czy uważa pan, że w przyszłym roku rywale dobiorą się mu do skóry?

Każdy ma swój początek i koniec. Kiedyś na pewno go pokonają. W Tour de France Jonas Vingegaard potrafił jechać blisko niego w górach. Wygrał z nim dwa razy Tour de France. Ale uwielbiam Pogacara, za to, że chce się ścigać przez cały sezon. Nie jest jak Lance Armstrong, który przygotowywał się tylko na Tour de France, a potem chowali go do lodówki. Tadej pojechał wiosenne klasyki, Giro, Tour, mistrzostwa świata, dalej się ściga i wygrywa. Daje wielki show. Eddy Merckx powiedział, że jest już większy od niego. Ktoś taki był potrzebny naszej dyscyplinie. To fenomen.

Na ostatnich mistrzostwach świata doszło do tragicznego wypadku na trasie wyścigu juniorek. Zginęła 18-letnia kolarka Muriel Furrer. Dużo jest ostatnio wypadków w kolarstwie, z czego to wynika?

Nie uważam, żeby było ich więcej niż za naszych czasów. Media o tym więcej piszą, więcej pokazują, dlatego takie odnosimy wrażenie. Kolarstwo zawsze było niebezpiecznym sportem. Ze swojej kariery pamiętam, że miałem blizny na całym ciele, coś się wygoiło, to potem znowu się przewróciłem i powstawały nowe rany. Na wyścigach również ginęli kolarze. Jeździliśmy bez kasków, na klejonych oponach. Ten sport uprawiają zakochani w nim ludzie, którzy nie boją się nadludzkiego zmęczenia, upałów, deszczy, ryzykownej jazdy.

Czytaj więcej

Dramatyczne okoliczności śmierci kolarki Muriel Furrer

Ale bezpieczeństwo powinno być dla nas cały czas priorytetem. Po śmierci młodej kolarki ze Szwajcarii rozpoczęła się dyskusja, czy używać słuchawek podczas wyścigów. Szwajcarka ich nie miała. Odnaleziono ją po przeszło godzinie. Nie wiadomo, czy by przeżyła, gdyby ratownicy dotarli do niej wcześniej. Uderzyła głową, wykrwawiła się. Na pewno GPS w kasku pozwoliłby ją szybciej zlokalizować. Może niedługo taki system stanie się obowiązkowy.

Tegoroczny Tour de Pologne wygrał Jonas Vingegaard. W jaki sposób namówił pan do startu w Polsce dwukrotnego zwycięzcę Tour de France?

Nie namawiałem go. Jeszcze w trakcie Tour de France powiedział, że wystartuje w Polsce. Zachęciła go trasa, z etapami, na których meta była pod górę. My naprawdę mamy wyrobioną na świecie markę, tylko często tego nie doceniamy.

Co się zmieni w Tour de Pologne w przyszłym roku?

Ze względu na powódź nie poprowadzimy trasy przez Dolny Śląsk. Pracujemy nad nową. Znaczącą zmianą jest podpisanie umowy z nowym nadawcą telewizyjnym. Oprócz TVP i TVP Sport wyścig będzie pokazywał po czterech latach przerwy Eurosport. I to wcale nie my ich szukaliśmy, ale oni nas, bo to był jedyny brakujący wyścig World Tour w programie tej stacji. Dzięki temu sygnał trafi do 65 państw. Polska będzie miała jeszcze lepszą promocję.

Jacek Kowalski, Marek Leśniewski, czy Rafał Makowski? Na którego z trzech kandydatów na prezesa Polskiego Związku Kolarskiego będzie pan głosował?

Nie mam faworyta. Jestem ostrożny. Ci, co rządzili, już pokazali, co potrafią. Mieliśmy niedawno prezesa, który przyszedł z zewnątrz, tyle naobiecywał, a potem zrezygnował. Będę na wyborach. Przyjrzę się, porozmawiam, zapoznam się z programami kandydatów.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Polski Związek Kolarski. Jest źle, ale kandydatów na prezesa nie brakuje
Inne sporty
Pierwsza Polka w historii zdobyła koronę Himalajów i Karakorum
Kolarstwo
Dramatyczne okoliczności śmierci kolarki Muriel Furrer
Inne sporty
Sezon 2024 w kolarstwie: Spektakl czterech aktorów z jedną rolą główną
Inne sporty
MŚ Zurych 2024. Katarzyna Niewiadoma z dużą stratą. Rafał Majka nie wystartuje